„Przewrotne” babuszki, czyli problemy rosyjskich przewoźników


Właściciele busów z Omska twierdzą, że są terroryzowani przez miejscowe emerytki, które specjalnie rzucają się pod koła, aby wyłudzać odszkodowania.

„Marszrutki” czyli prywatne busy, które doskonale uzupełniają komunikację miejską, to jeden z najpopularniejszych środków transportu w rosyjskich miastach. Ich pasażerowie skarżą się jednak często na wygórowane koszty przejazdu oraz zły stan techniczny pojazdów.

Ale w Omsku to operatorzy prywatnych linii skarżą się na swoich pasażerów. A konkretnie – na pasażerki. Chodzi o miejscowe „babuszki”, które zdaniem przewoźników nauczyły się korzystać z nieprecyzyjnych przepisów prawa, aby w dość ryzykowny sposób dorabiać sobie do skromnych emerytur.

– To już cały babciny biznes. To prawdziwe specjalistki od wymuszeń – złości się Witalij Toropow, dyrektor generalny firmy Park-Awto. – Jechałem pewnego razu z kierowcą. Patrzymy – babcia niezdecydowanie stoi na „zebrze”. Jak tylko ruszyliśmy, przebiegła przez drogę. Dobrze, że zdążyliśmy zahamować.

Jak się okazuje, ulga biznesmena wynikała nie tylko z faktu uratowania życia staruszce, ale również ocalenia zasobów własnego portfela. Zdaniem właścicieli busów, działalność równie sprytnych co odważnych emerytek polega na ubieganiu się w sądzie o odszkodowania za straty moralne, rzekomo poniesione wskutek urazów doznanych podczas korzystania z transportu publicznego.

– Jeden przewoźnik 100 tysięcy przegrał, drugi – 120. A ostatni przypadek w ogóle woła o pomstę do nieba: babcia twierdzi, że złamała kręgosłup w moim autobusie i żąda 650 tysięcy rubli. To jeśli dwa razy wygra w sądzie, ma na całe mieszkanie – nie ukrywa oburzenia Toropow. – Można w ogóle nie pracować, tylko rzucać się pod samochody…

Biznesmen zapewnia, że w zeznaniach starszej pani, która domaga się od niego odszkodowania, nie zgadza się ani marka, ani kolor autobusu. A ten o numerze rejestracyjnym podanym przez „poszkodowaną” tego dnia w ogóle nie wyjechał w trasę. Powódka jednak nie przejmuje się tymi nieścisłościami, ponieważ jak twierdzi ma sklerozę i może zawodzić ją pamięć.

Właściciele busów są przekonani, że same emerytki nie wpadłyby na taki pomysł, a proceder nie przybrałby takiej skali, gdyby nie pomoc wykwalifikowanych specjalistów.

– Przewoźnicy są zaniepokojeni tym, że pojawiły się grupy adwokatów, które zarabiają na tym, że szukają poszkodowanych, aby potem reprezentować ich interesy w sądzie. Właściciele „marszrutek” muszą płacić nie tylko obowiązkowe ubezpieczenie, ale również rekompensatę za straty moralne – przybliża problem portal Superomsk.ru

Dlatego Witalij Toropow postanowił poprosić o pomoc deputowanych do miejscowego Zgromadzenia Ustawodawczego i Rady Miejskiej. Chciałby, aby skonkretyzowano zapisy dotyczące strat moralnych. Tak, aby dokładnie wyszczególniono w nich wysokość kar za stopień wyrządzonego uszczerbku. No i sumy powinny być też znacznie pomniejszone.

– U nas odszkodowanie za zejście śmiertelne wynosi milion, a tu na wyboju podskoczyła i doznała urazu, a chce takiej samej sumy! Gdzie sprawiedliwość?! – dowodzi swoich racji dyrektor Park-Awto.

Ma przy tym nadzieję, że jego inicjatywę poprą też władze federalne, ponieważ z powodu napaści chciwych babć cierpią właściciele „marszrutek” w całym kraju – podsumowuje dramat przewoźnika z Omska Komsomolskaja Prawda.

cez/belsat.eu/pl

Aktualności