Przedwyborcza mobilizacja. Zastępca dziekana sprawdza, gdzie studenci będą podczas głosowania


Studenci z wydziału chemii Białoruskiego Uniwersytetu Państwowego w Mińsku poprosili znanego blogera o rozpowszechnienie informacji na temat takich bezprawnych praktyk.

W odpowiedzi bloger Anton Matolka opublikował korespondencję pani wicedziekan w swoim Twitterze.

Pisząc do mieszkających w akademikach studentów Żanna Cabkała kilkakrotnie domaga się od nich informacji, „czy będą mogli zagłosować w dniach od 13 do 18 lutego”. Przypomina im też, że gdyby jednak ich nie było, to mogą oddać głos w miejscu stałego zamieszkania.

Czytajcie również:

Matolka poprosił też o wyjaśnienia samą autorkę tych monitów. Potwierdziła ona, że na wydziale rzeczywiście sprawdzano w ten sposób dane, kto będzie nieobecny w Mińsku w tym czasie. Pouczyła przy tym blogera, aby „nie szukał podwodnych kamieni tam, gdzie ich nie ma”.

Czytajcie również:

Jednak jak zauważają przedstawiciele kampanii Obrońcy Praw Człowieka za Wolne Wybory, owe „podwodne kamienie” można tu znaleźć, ponieważ pracownicy uczelni wyższych nie posiadają uprawnień, aby uczestniczyć w organizacji wyborów. Tymczasem działania pracownicy dziekanatu wyglądają właśnie jak próba zapewnienia frekwencji wyborczej w punktach, gdzie głosują studenci zamieszkali w akademikach.

Obrońcy praw człowieka zwracają więc uwagę – zarówno studentów jak i administracji uczelni – że udział w wyborach jest wyłącznym prawem wyborcy i nikt nie ma prawa kontrolować, czy, gdzie, kiedy i jak będzie on głosować.

Czytajcie również:

KA, cez/belsat.eu

 

 

Aktualności