Problemy zdrowotne studentów z Afryki: trzeba ich uczyć jak gotować i się ubierać


Lekarka Mińskiej Przychodni Studenckiej Jadzwiha Astraumowa opowiedziała o leczeniu zagranicznych pacjentów.

Według niej, studenci z innych krajów do białoruskich lekarzy podchodzą z szacunkiem. Problem w tym, że obcokrajowcom trzeba udzielać pomocy nie tylko medycznej.

– Trzeba im czasem wytłumaczyć, jak ugotować kaszę, usmażyć mięso. Bo przyjeżdżają z krajów o zupełnie innych tradycjach kulinarnych niż na Białorusi. Trudno im się przestawić. Niektórzy w domu odżywiali się głównie owocami i warzywami, a w Mińsku trzeba jeszcze wiedzieć, gdzie je kupić. My wiemy, że w supermarkecie, ale oni nie mają pojęcia – opowiada doktor Jadzwiha.

Lekarka dodała, że z braku innych możliwości, zagraniczni studenci wybierają fast-foody. I kończą w przychodni z chorobami układu pokarmowego.

– Afrykańscy studenci mają problemy ze zdrowiem ze względu na dietę: nieżyt żołądka, rozstrój jelit. W ojczyźnie gotowały im mamy, a tu żywią się sami, albo idą do stołówki. Nie umieją też dostosować ubrania do pogody. Na termometrze + 10… +15°С, ale słonecznie. Przychodzi do mnie chłopak w podkoszulku. Pytam się: dlaczego się tak lekko ubrał. On pokazuje na okno i mówi: słońce świeci – opowiada lekarka.

Jadzwiha Astraumowa zauważa, że szczególnie podczas sesji studenci zapominają o dbaniu o siebie. Wyjątkiem są ci z krajów arabskich, którzy bardzo dbają o swoje zdrowie:

– Jak powiesz Libijczykowi, że ma ciśnienie 140/90, to będzie chodził do lekarza dwa razy dziennie. I to bez kolejki: „Jestem chory, przepuśćcie mnie”. I nie daj Boże, by dostał kataru (arabscy studenci nazywają go grypą), przez tydzień z łóżka nie wyjdzie, póki nie wyzdrowieje.

Zobacz też:

NM, belsat.eu, za Mensk-Naviny

Aktualności