Prezent dla elektoratu przed wyborami: nie wzrost dochodów, ale powstrzymywanie dużych strat


Jedynie emeryci dostaną 1 września podwyżki. Inni mogą nawet nie czekać. Nikt nie dostanie nawet symbolicznych dodatków, które zazwyczaj rozdzielają władze w przededniu wyborów. Specyfika tegorocznej kampanii, która trwa w czasach kryzysu, polega nie na prezentach, lecz na hamowaniu poważnych strat.

W przededeniu wyborów władze zawsze usiłują podeprzeć się zaufaniem elektoratu. Tak jest w krajach demokratycznych, gdzie od głosów wyborców zależy, czy politycy znajdą się u władzy. Ale również w krajach niedemokratycznych, gdzie wybory się fałszuje i od głosów wyborców nic nie zależy.

“W tym drugim przypadku poparcie elektoratu zapewnia legitymizację rządzących – uważa politolog Juryj Czawusau. – Tzn. głodny i niezadowolony elektorat nawet pod nieobecność sprawiedliwych wyborów może sprawić władzom niespodzianki – np. w postaci masowych protestów. Chwila wyborów jest tym okresem, kiedy politycy nieuchronnie dążą do zaspakajania obietnic ludności.”

Pomiędzy wyborami roku 2001 a 2006 władze wyraźnie wskazały, że za swoją politycznę siłę uważają emerytów.

Emerytury wzrosły wtedy czterokrotnie. Nie aż tak znacznie, ale również, przywódca państwa wsparł wojsko, milicję i sferę budżetową. Obiecana przed wyborami średnia krajowa zgodnie z obietnicami wzrastała do niezbędnej kwoty (100 dolarów po wyborach 2001 r. i 250 dolarów po wyborach 2006 r.). Przed wyborami prezydenckimi w roku 2010 zasoby na wsparcie elektoratu były znacznie mniejsze, do rent i emerytur dodano więc tylko 10 proc., a zlikwidowanych w latach poprzednich ulg nie przywrócono.

Obiecanej zaś społeczeństwu średniej krajowej w wysokości 500 dolarów doczekano się dopiero w r. 2012 – rok po znaczącej dewaluacji rubla. 500-dolarowe pensje utrzymały się w r. 2010 bardzo krótko i stały się nieosiągalne już w 2011 – roku dewaluacji.

Dziś nic nie wskazuje na przedwyborczy wzrost zarobków, a dodatki nie nadążały w ciągu roku za inflacją. Aleksander Łukaszenka tłumaczył:

“Takie są prawa ekonomiki i nie da się przed nimi uciec. Tym bardziej, że w trudnych czasach z takim kwestiami w żadnym kraju się nie swawoli. A gdy zarobki nie są zbyt duże, to i emerytury są do nich przywiązane”.

Dlatego w tym roku od 1 września emerytury wzrosną tylko o 5 proc. I do tego dopiero pierwszy raz w tym roku. Emeryci są bardzo niezadowoleni, bo nawet w niewyborczym roku 2015 ich świadczenia wzrastały trzy razy: kolejno o 5, 7, i 5,5 proc.

W czasach kryzysu władze korygowaly zwykłe wsparcie elektroratu: zamiast dodatków i dotacji, wstrzymywały się od posunięć celowych z punktu widzenia ekonomiki, ale niepopularnych społecznie.

“Logika gospodarcza wymagałaby większej dewaluacji rubla, redukcji zatrudnienia, restrukturyzacji sektora państwowego i prywatyzacji. Jednak w związku z wyborami rząd nie może podjąć tych kroków, bo zmusiłoby to naród do zwątpienia w legalność wyników wyborów już zaprogramowanych przez ten reżim. Prawdopodobnie zastosowanie niepopularnych kroków na całą skalę oczekuje Białoruś jakiś czas po wyborach – uważa politolog Juryj Czawusau.

Najważniejsze, aby kara za odwleczone w czasie reformy nie była dla Białorusinów zbyt wysoka! Oprócz zmian w gospodarce zmiany przyjdą też wprost do naszych domów. Pamiętajmy, że do końca roku użytkownicy mają opłacać już 100% kosztów dostaw energii elektrycznej. Chociaż podobnie jak w przypadku z emeryturami, urzędnicy zrobili tu pewne odstępstwo: wzrost taryf uzależnili od wzrostu płac.

Julia Cialpuk, belsat.eu

Aktualności