Tomasz Maciejczuk współpracownik fundacji „Otwarty Dialog”, który dowozi na front pomoc ukraińskim żołnierzom, na miejscu spotkał też białoruskich ochotników.
Z polskim aktywistą rozmawiał dziennikarz publicystycznego programu Biełsatu “PraSwiet”.
„Oni (ochotnicy z Białorusi – Belsat.eu) mówią, że walczą za wolność Ukrainy, by potem Ukraińcy pomogli im wyzwalać ich kraj, jednak nie poprzez wojnę ale politycznie.” – powiedział.
Wielu Rosjan uważa Maciejczuka właśnie za polskiego najemnika – ten jednak podkreśla, że zajmuje się wyłącznie dostarczaniem pomocy dla ukraińskich wojskowych. Jego zdaniem, Ukraina nawet nie ma pieniędzy, żeby zapłacić komuś za obronę swojego terytorium, i dlatego wszelkie opowieści o zagranicznych najemnikach w Donabsie są nieprawdą.
Woluntariszu podkreśla, że państwo ukraińskie nie ma nawet funduszy, by wyposażyć swoich żołnierzy – tę rolę przejęli aktywiści.
„Gdyby nie woluntariusze, ukraińska armia nie miałaby butów, mundurów, przyrządów nocnego widzenia i celowniczych. Polscy, ukraińscy i białoruscy woluntariusze zbierają pieniądze i za zebrane środki kupują rzeczy i zawożą do Donabsu. Nie jest tak, że zawozimy te rzeczy do Kijowa i potem nie interesujemy się co dalej. Pojechałem, by osobiście przekazać pomoc dla ukraińskiej armii.”
Maciejczuk podkreślił, że w Polsce fundusze zbierane są wśród zwykłych ludzi, którzy solidaryzują się z Ukrainą.
Jb/Biełsat