Policja polityczna Kremla tropi nastoletnich konspiratorów w barach McDonald's


Władimir Putin przegrywa batalię o serca młodzieży, więc postanowił przynajmniej ją zastraszyć. Policyjni prowokatorzy najpierw organizują dla młodych ludzi konspiracyjne siatki, a potem wszystkich zatrzymują.

W moskiewskim Burger Kingu spotykała się grupka nastolatków w wieku od 14 do 16 lat. Oraz dwóch osiemnastolatków. Cztery dni temu policja aresztowała 18-letniego uczestnika spotkania Germana Tkaczowa. Drugi pełnoletni przepadł. Nieletni dostali dozór policyjny i czekają ich sprawy karne. Zdaniem śledczych tworzyli oni groźną grupę konspiratorów. W czasie świętowania urodzin jednego z nastolatków w popularnym fast foodzie mieli planować serię zamachów na najwyższe władze państwowe.

Media już nazwały sprawę „Nową Wielkością 2”. Kilka miesięcy temu FSB zatrzymało inną grupę młodych ludzi. Ci też mieli stworzyć konspiracyjną siatkę, chcąć obalić rosyjską władzę i osądzić ją. Nazwali się „Nową Wielkością”. Osiemnastoletnia Anna Pawlikowa, główna oskarżona w sprawie, spędziła w areszcie pięć miesięcy. Sąd ostatecznie zezwolił na areszt domowy pod presją ulicznych demonstracji wzywających do uwolnienia dziewczyny.

Drużyna ścinaczy głów

W tej sprawie wszystko brzmi absurdalnie. Dzieciaki spotykały się w fastfoodach i rozmawiały w sieci. Stworzyli „Drużynę Najemnych Ścinaczy Głów”. Tak się nazwali. Siedmiorgiem nastolatków ponoć dowodził od niedawna pełnoletni German Tkaczow. Chcieli obalić istniejący w Rosji porządek za pomocą zmasowanych aktów terrorystycznych.

– Byłoby to nawet zabawne i nadawało się na scenariusz kiepskiego filmu klasy C, gdyby nie to, że German Tkaczow siedzi w „Matrosskiej Tiszinie”, moskiewskim areszcie śledczym dla podejrzanych o terroryzm i grozi mu 10 lat kolonii karnej – mówi Ałła Frołowa, zajmująca się sprawą obrończyni praw człowieka.

Drugi pełnoletni uczestnik grupy zniknął. Obrońcy praw człowieka uważają, że był po prostu prowokatorem. Tak, jak w sprawie „Nowej Wielkości”. Tę organizację również założyła grupa nastolatków. Spotykali się w moskiewskich McDonalds’ach, czatowali za pomocą komunikatora internetowego Telegram. Rzekomo zaplanowali przewrót. W tej sprawie również pojawił się tajemniczy młody człowiek, Rusłan D. Później okazało się, że Rusłan D., to Aleksandr Konstantinow, współpracownik FSB.

Osiemnastoletni German Tkaczew aresztowany w ostatni piątek za przygotowanie przejęcia władzy w Rosji. Źródło: news.ru

Podstawą aktu oskarżenia o działania ekstremistyczne młodych ludzi były właśnie jego zeznania. Ale Rusłan D. nie tylko obserwował podejrzanych, jako agent i członek organizacji. Sugerował napisanie „statutu” organizacji. Kiedy konspiratorzy nie kwapili się do tego, sam napisał radykalny statut, oraz przymuszał nastolatków do podpisania go.

– Stare, mało wysublimowane metody stosowane przez carską Ochranę, czy KGB: zakłada się tajną organizację, ściąga ciekawskich, a potem wszystkich zatrzymuje – mówi Ałła Frołowa i dodaje – Dlaczego jednak ofiarami są dzieci?

W sprawie „Nowej Wielkości” oskarżono dziesięcioro nastolatków. Kiedy w połowie marca policja zatrzymała Annę Pawlikową, nie miała jeszcze skończonych osiemnastu lat. Przez pierwsze dni była trzymana w skandalicznych warunkach, bez jedzenia. Podobnie, jak dziewiętnastoletnia Maria Dubowik, druga zatrzymana dziewczyna. Mimo, że kremlowskie stacje telewizyjne rozpętały bezprecedensową kampanię, by udowodnić, że grupka młodych ludzi była wielkim zagrożeniem dla państwa, efekt był odwrotny. Rosjanie byli zbulwersowani przetrzymywaniem nastolatek w areszcie. Tym bardziej, że obie dziewczyny szybko podupadły na zdrowiu.

W sierpniu odbył się w Moskwie wielotysięczny “marsz matek”, wzywający do uwolnienia Pawlikowej i Dubowik. Dwa tygodnie temu, pod presją manifestacji sąd zwolnił obie dziewczyny i zamienił pobyt w areszcie śledczym na areszt domowy. Nie znaczy to, że są wolne. Czeka je proces i wyrok w poważnej sprawie.

Praca wychowawcza

Obie sprawy młodych konspiratorów są do siebie bardzo podobne. Dzieciaki z normalnych domów moskiewskiej klasy średniej, a nie ze środowisk patologicznych, mniejszości etnicznych, czy opozycyjnych nagle biorą się za konspirację.

– Ktoś, kto zaplanował operacje organizowania wśród młodych ludzi ekstremistycznej siatki doskonale wybrał cel: wielu nastolatków nudzi się, poszukuje wrażeń, ale i wartości, których nie zapewnia im rosyjskie społeczeństwo – tłumaczy Olga Romanowa, rosyjska obrończyni praw człowieka, opozycjonistka i publicystka i dodaje – Te sprawy mają być ostrzeżeniem.

W marcu ubiegłego roku na ulice rosyjskich miast wyszły dziesiątki tysięcy demonstrantów, aby protestować przeciw korupcji. Opozycjonista Aleksiej Nawalny ujawnił wtedy przypadki korupcji w otoczeniu Dmitrija Miedwiediewa i kremlowskich notabli. Znaczącą większość demonstrantów stanowili młodzi, czasem bardzo młodzi ludzie. Nastolatki szły ulicami i wzywały Putina do odejścia. Dwa miesiące później sytuacja się powtórzyła. Władze były w szoku. Pierwszy raz zbuntowało się młode pokolenie nie pamiętające rzeczywistości bez Putina.

W marcu 2017 r. protesty antykorupcyjne młodzieży zaskoczyły Kreml. Źródło: svoboda.org

Jednocześnie stworzone w 2008 r. w strukturach MSW tzw. centrum „E”, czyli komórka do walki z tzw. ekstremizmem, raportuje, że rośnie radykalizacja wśród młodzieży. I to wśród tej z dużych miast, z klasy średniej. Centrum „E” poważnie bierze się do roboty. Wyłapuje w sieci autorów antykremlowskich komentarzy, memów, a nawet tych, którzy tylko takie wpisy polubili, lub podali dalej. Tropi zwolenników opozycji i uczestników manifestacji w szkołach i na uczelniach. Oraz wprowadza do szkół, na uczelnie i do organizacji młodzieżowych swoich informatorów i prowokatorów. Centrum „E” faktycznie przejmuje zadania policji politycznej i częściowo spadkobiercy walczącego z dysydentami w ZSRR II Zarządu KGB.

W tym samym czasie Kreml uświadamia sobie porażkę „wychowawczą” w pracy z młodzieżą. Powstałe ponad dekadę temu organizacje młodzieżowe: Idący Razem, czy Młoda Gwardia, nazywane wtedy „Putinjugend”, okazały się pomyłką. Dziś nie cieszą się popularnością, rozpadły się po seriach skandali z udziałem ich liderów. W czasie ostatniej kampanii wyborczej rzutem na taśmę o serca młodzieży próbował zawalczyć sam Władimir Putin. Pokazywał się ze smartfonem i udawał zainteresowanie portalami społecznościowymi. Jeździł na organizowane przez kremlowskie fundacje spotkania z uzdolnioną młodzieżą. Nie na wiele się to zdało.

– Putin ma świadomość, że nie przyciąga młodych ludzi, nudzi ich, jest dla nich nie z tego świata, a zatem pozostaje jedna droga: dyscyplinować młodych, tak by się bali zbuntować – mówi Olga Romanowa.

Stąd wynikła sprawa “konspiratorów z McDonalda”. Mocne uderzenie w absurdalnej sprawie i nadgorliwość policji politycznej z centrum „E” mają pokazać młodzieży, by nie próbowała knuć przeciwko władzy. Bo każda próba samoorganizacji źle się dla nich skończy. A władza ma swoich informatorów i prowokatorów wszędzie. Nawet w szkołach.

Michał Kacewicz/belsat.eu

Aktualności