Poleskie szeptuchy: nie szkodzą, lecz pomagają lekarzom z XXI wieku (FOTO)


Od dawien dawna na Białorusi praktykowano znachorstwo. Niemało takich „ludowych doktorów” żyje i dzisiaj.

Poleska wioska Dzierżyńsk – niegdyś Radziłowicze – znajduje się na samym pograniczu z Ukrainą. Osadę można nazwać „wioską znachorek”, gdyż leczy tu słowem wiele starszych kobiet – tzw. szeptuch. Zawitaliśmy w gości do dwóch z nich, aby zobaczyć jak to się robi i zrozumieć, jak w XXI wieku, przy dzisiejszym rozwoju medycyny wciąż cieszy się popularnością „medycyna słowa”.

Do lekarzy miejscowi jeżdżą do centrum rejonu (powiatu) – Lelczyc, lub do wsi Tonież. W Dzierżyńsku jest punkt ambulatoryjno-położniczy, ale otwarty jest rzadko, bo na miejscu nie ma doktora. Jednak główny powód, dla którego niedomagający ludzie zwracają się do szeptuch jest nawet nie ten. Ważniejsza jest niemoc tradycyjnej medycyny w pewnych przypadkach.

Nastassia Łukaszewicz całkiem niedawno wyleczyła sąsiedzkiego chłopczyka ze spudu (liaku), czyli lęku albo „przestrachu”. Nie mógł jeść i wymiotował, ale pomogła starożytna magia. A teraz chłopiec przyszedł, żeby pomóc babce Nastuli w zademonstrowaniu nam przebiegu leczenia. Wskutek pewnych manipulacji z wodą i popiołem wylęknienie opuszcza ciało. Istnieją przy tym zasady: popiołu z pieca nabiera się trzymając dłonie do dołu i przesiewa się przez sito, odwracając je siatką do góry. Babka Nastula wykonuje gest zgodny z kierunkiem ruchu Słońca wokół pępka chłopca i dziewięć razy odmawia modlitwę:

„Hospodu Bohu pomolusia.

Praczystaj Bożaj Maci nizieńko w nogi pokłoniusia.

Bożaja Maci prystupała i pomagała,

Rabu Bożemu (imię) liak szeptała.

Był liak, dy z nowoje kleci,

Czerecianyje nogi, sołomianyje ruki (…)”

Potem „zepsutą” wodę, w której zebrało się wszystko co złe, wylewa się pod płot. Woda zresztą może zarówno leczyć, jak i wyrządzać szkodę. I ktoś też może to wykorzytać.

„Są źli ludzie, którzy mogą „zamówić” wodę złym słowem i wylać pod ganek – mówi znachorka. – Ktoś może nadepnąć na to miejsce i zachorować, a nawet umrzeć.”

W podobny sposób Nastassia Łukaszewicz wygania przestrach za pomocą miąższu z chleba. Jeżeli potem w przełamanym chlebie znajdzie się jakby nitki pajęczyny, to znaczy, że naprawdę człowiek był dotknięty spudem. Podobnie jak poprzednio było to z wodą, miąższu też trzeba się pozbyć: należy rzucić go psom – prawą ręką przez prawe ramię.

Z łatwością szeptucha rozpoznaje rzucone uroki. Tych którzy cierpią wskutek złych języków, leczy nożem: stojąc z tyłu wodzi nim nad głową, dotyka do różnych części ciała i recytuje zaklęcie. Podobne do poprzedniego i też dziewięć razy. Rzucony urok jest oczywisty, jeżeli podczas zaszeptywania kobieta zaczyna szeroko ziewać.

Ale np. o rzucenie czarów miłosnych prosić jej nie warto:

„Nie, to już nie od Boga. Minie czas, to i tak samo przejdzie.”

Swoją wiedzę, dar uzdrawiania i modlitwy Nastassia Łukaszewicz przejęła od babki, tak jak powinno to być w przypadku rodowitej szeptuchy. Może też leczyć inne choroby oraz „zamawiać” wodę.

Nie wszystkim się to udaje. Niektóre kobiety mogą znać modlitwy, ale im nie wychodzi – zdradza znachorka. Mówi się, że „nie wychodzi” młodym kobietom, które prowadzą jeszcze życie seksualne. Co prawda, jak zapewnia babcia Nastula, może leczyć i „młódka”, ale powinna mieć tylko jednego mężczyznę.

Babka Kacia otrzymała dar również w spadku – po matce. Poprosiliśmy, aby pokazała jak leczy wywoływaną przez gronkowca zakaźną chorobę skórną – różę. Bo najpierw usłyszeliśmy historię:

„Mamy krewniaka, chorował na różę. Jeździł do Lelczyc i do Tonieży, ale doktorzy nie dali rady. Wysłali do Homla. A tam mu powiedzieli: Nie, jedź do babki!”

I takich historii każda szeptucha ma mnóstwo. Różę rzeczywiście bardzo trudno leczy się metodami tradycyjnymi. Co więcej, po operacji chorzy często czują się jeszcze gorzej.

Aby uleczyć człowieka z róży, babka Kacia bierze lniane płótno, kładzie je na chore miejsce i podpala na płótnie dziewięć kłaczków lnu. I dziewięć razy odmawia zaklęcie. Kiedy pali się niewysoko i spala szybko, to choroba nie jest poważna. Ale kiedy długo, a płomień jest wysoki, to sprawa nie wygląda kiepsko.

Leczy babka Kacia jeszcze tzw. ostudę – pryszcze, które pojawiają się na ciele wskutek rzucenia uroków. Mogą one same zniknąć wieczorem, ale mogą doprowadzić człowieka do śmierci. Znachorki określają tym terminem różnego rodzaju wysypki, w tym również odrę.

Babka Kacia jest bardzo pobożna, chodzi do cerkwi. Uważa też, że uczciwie zajmuje się dziełem bożym. Pytana, czy bierze pieniądze za swoje usługi, zaprzecza: jeżeli bierze się pieniądze, to mniej pomaga.

Wiadomym jest, że po seansie szeptucha traci wiele energii, czuje zmęczenie i słabość. Na chorego oddziaływuje nie tylko energia przekazana przez dotyk jej rąk. Znaczenie ma też intonacja i głośność z jaką przemawia, przekaz tekstów zaklęć, melodyka ich powtórzeń. Wszystko co działa nie na fizjologię, ale na psychikę. Wszystko to działa i nawet dziś skłania niektórych do rezygnacji z korzystania z usług świadczonych przez przychodnie i szpitale.

WМ, belsat.eu

Aktualności