Opozycjoniście Zmitrowi Daszkiewiczowi komornik zajął samochód (FOTO)


Do Zmitra Daszkiewicza, jednego z liderów opozycyjnego Młodego Frontu, przyjechał komornik, choć sąd nie poinformował aktywisty o konfiskacie samochodu. Odbieranie własności jest na Białorusi sposobem walki politycznej z opozycją.

Zmicier wyszedł do przedstawicieli władzy i poprosił o pokazanie nakazu. Gdy odmówiono mu przejrzenia dokumentów, wsiadł do samochodu i próbował odjechać. Przypadkowo najechał wtedy na stopę jednej z urzędniczek. Potem jego Hondę Jazz zablokowały samochody pracowników sądu.

Jako pierwsza o konfiskacie auta powiadomiła żona aktywisty Nasta Daszkiewicz na swoim Facebooku.

„Wróciłam do mieszkania do dzieci. Na dworze awantura . Zabierają samochód. Komornicy sądowi zablokowali drogę. Zmicier wsiadł do samochodu i spróbuje przejechać.”

Ostatecznie na miejscu pojawili się milicjanci drogówki i samochód aktywisty podpięto do holownika. Honda z 2010 roku została wyceniona na 12 tysięcy białoruskich rubli (25 300 złotych).

Konfiskata wozu jest wynikiem kumulacji kar administracyjnych i grzywien, jakie nałożył na Daszkiewicza sąd. Aktywista miał odpowiadać finansowo za protesty i manifestacje uliczne, w których brał udział lub które organizował, m.in. protest przeciwko ustawianiu w Mińsku pomnika Lenina.

Mężczyzna był wcześniej prewencyjnie zatrzymywany w drodze na manifestacje, aresztowany, bity, a nawet “porwany” przez nieumundurowanych milicjantów. 

 

Samochód Zmitra Daszkiewicza.

Według żony opozycjonisty, Zmicier płacił regularnie kolejne kary, jednak nie nadążał zapłacić wszystkich. Komornik po raz pierwszy odwiedził dom Daszkiewiczów w piątek.

Na miejsce przyjechali też dziennikarze.

Polityczne konfiskaty

Białoruskie władze od dawna stosują politykę wywierania presji ekonomicznej  na opozycjonistów czy niezależnych dziennikarzy. Sądy nie skazują już ich na kary więzienia czy aresztu, lecz na wysokie grzywny, często przekraczające średnią białoruską pensję. Gdy skazany nazbiera odpowiednią sumę, sprawa może skończyć się konfiskatą. Współgra to z polityką ocieplania relacji z Zachodem, który negatywnie reaguje na obecność więźniów politycznych w białoruskich więzieniach

W przeszłości z problemem tym zetknął się białoruski opozycjonista i długoletni więzień Mikoła Statkiewicz, któremu celnicy na polsko-białoruskiej granicy skonfiskowali nawet dwa kubki Biełsatu i samochodowy odkurzacz – właśnie za niezapłacone grzywny. Statkiewiczowi z tego powodu odebrano również prawo jazdy.

Jeszcze mniej szczęścia miała opozycyjna aktywista Nina Bahinskaja. Kobieta wielokrotnie była spisywana podczas pikiet, na które regularnie przychodziła z historyczną biało-czerwono-białą flagą Białorusi. Opozycjonistka była wielokrotnie skazywana za udział w „nielegalnych akcjach ulicznych”. W efekcie sąd zadecydował o odebraniu jej nie tylko mikrofalówki i pralki, ale również działki rekreacyjnej. 

Białoruskie sądy nie karzą tylko opozycyjnych aktywistów. Ich ulubionym pretekstem dla wydania wyroku jest praca bez akredytacji dziennikarskiej. Prawdziwym rekordzistą w tym zakresie jest współpracownik Biełsatu w Homlu Kastuś Żukouski, który nazbierał grzywien na łączną sumę ponad 10 tys. zł. Dziennikarz po jednym z kolejnych procesów nawet zaszył obie usta w proteście.

Czytaj więcej:

Desperacki protest Kastusia Żukouskiego: dziennikarz zaszył sobie usta (VIDEO)

ChM, DR, jb, PJr, belsat.eu

Aktualności