Ofiara sankcji: piewca putinowskiej Rosji ma za granicą nie tylko rodzinę, ale i lepszą opiekę medyczną


Josif Kobzon ma nadzieję, że pojechać na Zachód pomoże mu… Putin.

Weteran radzieckiej i rosyjskiej estrady jest też deputowanym do rosyjskiej Dumy Państwowej. I ze sceny i z trybuny, jak tylko może wspiera politykę Kremla w sprawie Krymu i Donbasu. – Znam Donbas, sam stamtąd pochodzę – lubi powtarzać sędziwy artysta, który obecnie regularnie koncertuje na terenach opanowanych przez wspieranych przez rosyjskie wojska separatystów.

I m.in. właśnie za to Josifowi Kobzonowi zabroniono wjazdu do państw Unii Europejskiej. I okazało się, że oficjalny patriotyzm twórcy jakoś nie przekłada się na prywatne życie – jego i jego najbliższych. Czytelnikom „Moskiewskiego Komsomolca” poskarżył się właśnie, że sankcje wizowe, którymi został objęty, nie pozwalają mu odwiedzić dzieci i wnuków. A ma ich w Hiszpanii. W tym roku zaprosił więc bliskich do siebie:

„Europa odpocznie bez nas, a my bez niej. Nie widzę żadnej tragedii” – zapewnia Kobzon.

Większym problemem może być choroba nowotworowa, z którą od ponad 10 lat zmaga się piosenkarz. Na rosyjską służbę zdrowia woli się nie zdawać, od dawna leczy się w Niemczech. Co zrobi teraz, aby trafić do zagranicznej kliniki?

„Jeżeli ze względu na stan zdrowie zalecą mi operację w kraju, która nałożyła sankcje, to myślę, że zwrócę się do prezydenta i on mi pomoże” – nie traci optymizmu 77-letni artysta.

 

cez, belsat.eu/pl/newsru.com

 

Czytajcie również >>> Doniecki „traktorzysta” okazał się celowniczym z Buriacji

 
Aktualności