Od ciężkiej atletyki do dzwonów – grodzieńska dzwonniczka opowiada o swojej pracy FOTO


Julia Minczenka jeszcze niedawno była jedyną kobietą na Białorusi umiejącą obsługiwać cerkiewne dzwony. Dzwonienie w prawosławiu to prawdziwa sztuka – dzwonnicy obsługują naraz od kilku do kilkunastu dzwonów i dzwonków i umieją wygrywać na nich prawdziwe melodie.

Na dzwonnicę grodzieńskiej cerkwi pod wezwaniem Opieki Matki Bożej wspinamy się po stromych schodach razem z proboszczem. Ojciec Heorhij tłumaczy nam tymczasem, że najlepszymi dzwonnikami są perkusiści – mający odpowiednie poczucie rytmu.

Na końcu kręconych schodów znajduje się dzwonnica. „A oto proszę właśnie ta Julia” – przedstawia nas ks. Heorhij i idzie do swoich spraw. Jednak my nadal nie wiemy, która z dwóch znajdujących się w dzwonnicy dziewczyn to„ta Julia” – dzwonniczka z 20 letnim stażem. Nasza przyszła rozmówczyni ubrana w jeansy i bez właściwej prawosławiu chustki prawie nie odróżnia od swojej uczennicy.

„Cierpi ten co się nauczy, a potem nie może dzwonić”

Юлія Мінчэнка ў дзяцінстве

Julia Minczenka w dzieciństwie chodziła do niedzielnej szkółki w Połocku. Tam po raz pierwszy trafiła na dzwonnicę i wtedy poczuła powołanie.

„Na Białorusi od 2000 r. działa szkoła dla dzwonników, jednak ja dzwonię od 1993 r. Kiedyś byłam jedyną w kraju kobietą -dzwonniczką. Nie wiem dlaczego, ale teraz kobiety wręcz ciągnie do tego zajęcia. Sami widzicie – dziewczyna też przyszła się uczyć” – mówi wskazując swoją towarzyszkę.

Julia naucza dzwonienia w Grodnie już siedem lat, dostarczając miejscowemu prawosławnemu biskupstwu nowych kadr.  Na naukę może przyjść każdy – potrzebne jest tylko błogosławieństwo od księdza. A ten, który już posiądzie tę umiejętność po prostu nie może bez dzwonienia żyć

„Wielu uczniów, którzy nie mogą znaleźć posady dzwonnika  naprawdę cierpi. Mają wewnętrzną potrzebę, której nie mogą zrealizować. To nie jest bowiem jakieś hobby samo dla siebie, ale zawód polegający na dzwonieniu w świątyni, dzięki czemu człowiek się realizuje.”

„Niegdyś ciężka atletyka, a teraz to jest mój sport!”

Praca dzwonnika to nie tylko odpowiedzialność duchowa, ale do tego prawdziwy wysiłek fizyczny. Kilkanaście dzwonów waży od 12 kg do 1,6 tony. Za niektóre serca trzeba ciągnąć rękami, w innych wypadkach trzeba wprawiać w ruch mechanizmy, pedały i wszystko to robić szybko i rytmicznie.

„W młodości zajmowałam się różnymi rodzajami sportu włącznie z ciężką atletyką. Teraz (dzwonienie – Belsat.eu) to mój sport. Jednak to wcześniejsze doświadczenie bardzo się przydało jak widać. I dlatego od części uczniów wymagam, by ćwiczyli z hantlami. A proszę sobie wyobrazić, że cztery moje ostatnie absolwentki to wyłącznie dziewczyny – ani jednego chłopaka.” – przyznaje Julia.

Dzwonniczka uważa, że wielu mężczyznom brakuje do dzwonienia nie tyle siły fizycznej, ale duchowej. Choleryk albo sangwinik, jej zdaniem, nie pasuje do tej pracy.

„W ub. r. uczyłam dziewczynę z mózgowym paraliżem dziecięcym, która postawiła sobie zadanie, że się nauczy. I wdrapywała się tu, chodziła, dzwoniła”

„Czteroletni syn też przychodzi – nie dzwoni, ale tańczy”

Калі на тыдні няма святаў,

Gdy w danym tygodniu nie ma dodatkowego święta, Julia zaczyna pracę w piątek, a kończy ją w niedzielę wieczorem. To trzy bardzo intensywne dni nasycone mszami lub ślubami. Na pytanie o zmęczenie kobieta wzrusza ramionami: „To moja misja, nie mogę powiedzieć „zmęczyłam się, idę”. Z kolei dni powszednie są wypełnione nauczaniem. Ciężka praca ma też swoje plusy.

„Przez ponad 10 lat nie zachorowałam na przeziębienie czy katar, choć całe dnie spędzam w dzwonnicy – praktycznie na świeżym powietrzu, gdzie bez przerw panują przeciągi. Podobno naukowcy wykryli, że fale powstające w wyniku dzwonienia zabijają zarazki. Ta praca i to miejsce daje mi siłę.” – mówi.

Syn Juli ma cztery lata i lubi odwiedzać dzwonnicę. Na razie sam nie dzwoni, ale słucha i tańczy w rytm dzwonienia: ma bardzo rozwinięte poczucie rytmu.

„W sumie nie ma się co dziwić, bo przecież jeszcze przed urodzeniem słyszał dzwonienie – nie przestałam pracować będąc w ciąży. A jak byłam na urlopie wychowawczym zastępował mnie mąż – sama go tego nauczyłam!” – opowiada grodzieńska dzwonniczka.

Czytaj też>>>  Prawosławny „święty chleb”: sztuka wypiekania prosfory REPORTAŻ

 

Więcej zdjęć>>>


AK/Jb/ www.belsat.eu/pl/

Aktualności