Artur Michalski odbył w Mińsku pierwszą konferencję prasową z dziennikarzami.
Pracownicy białoruskich mediów pytali go o Kuropaty, przyjazd Andrzeja Dudy do Mińska, mały ruch graniczny, polską mniejszość oraz o proces wydawania wiz Schengen.
Jedno z pytań dotyczyło masowej praktyki sądowego prześladowania współpracowników Biełsatu. Są oni skazywani na wysokie grzywny, po ukazaniu się na antenie dowolnego materiału ich autorstwa. Podstawą oskarżenia jest bez akredytacji.
– Niepokoją nas tego typu fakty, nie postawiamy ich bez uwagi i bez odpowiedzi. Dziennikarze powinni mieć akredytację i swobodnie pracować – cytuje słowa polskiego dyplomaty Radio Svaboda.
Na Białorusi trwa planowa akcja prześladowania współpracowników Biełsatu, którzy stawiani są przed sądem za praktycznie każdy materiał, który pojawi się na antenie czy w internecie. I to niezależnie od treści – może on dotyczyć polityki, lokalnych nieprawidłowości czy wydarzeń kulturalnych. W ubiegłym roku współpracownicy stacji stawali się przed sądem łącznie 70 razy – w tym roku już prawie 60. W sumie ubiegłoroczne i tegoroczne grzywny wyniosły w przeliczeniu prawie 169 tys. zł.
O sprawie od dawna informuje niezależne Białoruskie Stowarzyszenie Dziennikarzy, a ostatnio z apelem o zaprzestanie prześladowania Biełsatu wystąpiło międzynarodowe stowarzyszenie broniące praw ludzi mediów Reporterzy Bez Granic.
Czytajcie więcej:
jb/belsat.eu