Nauczycielki oskarżone o śmierć dziecka podczas przymusowych wykopków skazane na areszt domowy i grzywnę


Podczas akcji przymusowego zbierania ziemniaków w kołchozie zginęła 13-letnia uczennica. Winnymi okazali się nie przedstawiciele lokalnych władz, którzy zapędzili dzieci do pracy, ale nauczycielki pilnujące dzieci.

Pod koniec września ub. r. 13-letnia Wiktora Papczenia wpadła pod cofającą się ciężarówkę. Dziewczynka wraz z klasą uczestniczyła w wykopkach ziemniaków, na które co roku władze wysyłają białoruskich uczniów i studentów. Praca jest w teorii nieobowiązkowa – jednak w praktyce dzieci, jeżeli nie posiadają zwolnienia lekarskiego, nie mogą się od niej wykręcić. Dzieje się tak, choć według białoruskiego prawa osoby poniżej 14. roku życia nie mogą pracować zawodowo. Na ławie oskarżonych zasiadły nauczycielki ze szkoły nr 11 w Mołodecznie: Wolha Zawadzkaja i Iryna Apanasiewicz, dyżurujące wtedy na polu.

W obronie nauczycielek stanęli nawet rodzice ofiary, którzy w liście do sądu wskazywali, że to nie nauczycielki są winne, ale w domyśle władze, które zmuszają uczniów do pracy na polu. Oskarżone jednak licząc na złagodzenie kary, przyznały się do winy. Ostatecznie kobiety zostały skazane na 2 lata przymusowych prac odbywanych w miejscu zamieszkania i dodatkowo wysoką grzywnę – w przeliczeniu po 4,6 tys. zł.

Tymczasem feralnego dnia dziewczynka, która miała problemy zdrowotne, za radą lekarza zatkała sobie uszy watą. I dlatego mogła po prostu nie usłyszeć cofającej się ciężarówki. Dodatkowo żadnej odpowiedzialności nie poniosło gospodarstwo rolne. Okazało się bowiem, że uczniowie formalnie nie pracowali w polu, ale uczestniczyli w „zajęciach wychowawczych”. Wcześniej został też ukarany kierowca ciężarówki. Skazano go na 3 lata pozbawienia wolności w otwartym zakładzie poprawczym.

Czytajcie więcej:

Jb/belsat.eu wg svaboda.org

Aktualności