Na zesłaniu odkrył świat Orientu. Życie i przygody Józefa Kowalewskiego, filomaty spod Grodna


Zabajkale, Buriacja, Kałmucja, Mongolia, Chiny i Tybet. Dziś trudno wyobrazić sobie skalę prac badawczych, które w pierwszej połowie XIX wieku prowadził podczas zsyłki Józef Kowalewski. Postać urodzonego na terenie dzisiejszej Białorusi filomaty i filarety, przyjaciela Adama Mickiewicza, podróżnika i wybitnego językoznawcy przypominamy w dniu jego urodzin.

– Z powodu wielożeństwa rodzina cesarska nadzwyczaj się powiększyła, tak że wielu książąt krwi stopniowo zrównało sie z czernią i nierzadko znajduje się w gronie złoczyńców. Prawie każdego dnia w gazetach przywołuje się najbrutalniejsze i najnikczemniejsze występki, których dokonali książęta krwi, których liczba w samy Pekinie osiąga do 20 i więcej tysięcy. (…)

Otrzymując znaczne sumy na wesele i pogrzeb, targają się oni na życie swoich żon, by doświadczyć niezasłużonej szczodrości. Według ustawy mąż ma prawo zabić złapanego w swoim haremie rozpustnika. Chińczyk, gdy z jakiejkolwiek przyczyny znienawidzi swoją żonę, umożliwia obcemu człowiekowi przeniknąć do swojego haremu, po czym bezkarnie zabija obydwoje, by uwolnić się od żony i otrzymać wynagrodzenie pieniężne ze skarbu i swoje imię rozsławić w gazetach. (…)

Płeć kobieca w Chinach jest całkiem oddzielona od społeczeństwa mężczyzn, szczególnie obcych. Zazdrosny Chińczyk kaleczy nogi kobiet [bandażując ich stopy, przez co tracą na zawsze możliwość normalnego chodzenia – przyp. red.] – takie frazy można znaleźć w dzienniku Józefa Kowalewskiego z 1930 roku, który pisał podczas długiej podróży przez Mongolię i Pustynie Gobi do imperium Qing.

Portret Józefa Kowalewskiego w budynku biblioteki w Brzostowicy Wielkiej

Józef Kowalewski z właściwą dla badacza dyscypliną codziennie notował każdy szczegół, jaki zauważył podczas swojej czteroletniej dalekiej podróży. Za krytykę mandżurskich urzędników, władz dynastii Qing, łapówkarstwa, trzymania ludu w straszliwej biedzie i niechęci do wszystkiego co zagraniczne, opublikowaną w „Rosyjskich Wiadomościach Akademickich” cały nakład został skonfiskowany i zabezpieczony przed kolportażem, by, nie daj Boże, pismo nie trafiło do sąsiedniego imperium.

W głowie dociekliwego czytelnika szybko sformułuje się pytanie: w jaki sposób inteligent pochodzący z prowincjonalnego białoruskiego miasteczka, z grekokatolickiej rodziny, który zgodnie z tradycją także powinien zostać duchownym, znalazł się dziesiątki tysięcy kilometrów od ojczyzny, w samym sercu Imperium Mandżurskiego i jeszcze ma wpływ na politykę pomiędzy cesarstwami? A było to tak.

9 stycznia 1901 roku w miasteczku Brzostowica Wielka w guberni grodzieńskiej w rodzinie białoruskiego duchownego unickiego przyszedł na świat chłopiec, którego ochrzczono imieniem Wosip. Rodzina Kawaleuskich była dynastycznym rodem kapłanów grekokatolickich. Już prapradziad Józefa – Hieronim odprawiał nabożeństwa w unickiej cerkwi we wsi Laukowa. Jego ojciec Michaił początkowo służył w Olekszycach, po czym przeprowadził się wraz z rodziną do Brzostowicy Wielkiej. Gdy Józef miał osiem lat, tata wyprawił go na nauki do gimnazjum w Świsłoczy, gdzie chłopiec przejawia szczególna chęć nauki greki, łaciny i języka polskiego. Zainteresowanie historią antyczną i literaturą klasyczną wpływa na dalsze losy młodzieńca – rozpoczyna studia na Uniwersytecie Wileńskim, na wydziale literatury i języków.

Wolnomyślicielska kompania młodego Józefa – Mickiewicz, Zan, Czeczot i Domeyko

Protokół otwartego posiedzenia wydziały historyczno-filologicznego pod kierownictwem dziekana Józefa Kowalewskiego z 24 września 1878 roku

Duch wolnomyślicielstwa panujący wśród wileńskich studentów sprzyja założeniu jesienią 1817 roku tajnego studenckiego towarzystwa patriotycznego – Filomatów. W swoim kole młodzi romantycy zajmowali się językami i kulturą Wschodu. Właśnie wtedy Kowalewski zaczyna naukę języka arabskiego.

Miłośnicy nauk (w starogreckim „filomaci”) dali światu szereg postaci zasłużonych dla nauki i sztuki. Wśród nich byli: Jan Czeczot – jeden z pierwszych twórców białoruskiej literatury współczesnej, Adam Mickiewicz ­– klasyk literatury polskiej, Ignacy Domeyko ­– światowej sławy geolog, inżynier i bohater narodowy Chile, Tomasz Zan – literat, geolog i badacz bogactw naturalnych Uralu. Właśnie wśród tych utalentowanych młodzieńców, którzy stawiali pierwsze kroki w walce z imperialną ciemnotą i biernością, dorastał Józef Kowalewski. Czy studenci-wolnomyśliciele mogli sobie wtedy wyobrazić, po jak bardzo dalekich krańcach świata rozrzuci ich Imperium Rosyjskie, nakładając na nich piętno więźniów politycznych, zesłańców i emigrantów?

W lipcu 1820 roku Kowalewski ukończył studia i ze stopniem kandydata (doktoranta) filozofii idzie do pracy w wileńskim gimnazjum. Tu młody językoznawca prowadzi zajęcia z języka polskiego, greki i łaciny, a jednocześnie zajmuje się przekładem „Historii” Herodota, „Żywotów” Plutarcha, „Starożytności rzymskiej” Dionizjusza z Halikarnasu i sześciu ksiąg „Metamorfoz” Owidiusza. Młody absolwent i patriota chodzi też na spotkania nowej organizacji – Filaretów. W 1823 roku władze Imperium Rosyjskiego rozpoczęły największy w tym czasie na świecie proces polityczny. Przed sąd trafiło 108 członków różnych organizacji, w tym także filomaci. Wielu z nich jesienią 1824 roku trafiło do więzień lub na zsyłkę w głąb Rosji.

Zesłanie na Syberię

Nie można nie przyznać, że carskie władze bardzo praktycznie wykorzystały buntowniczą ale utalentowaną młodzież z byłej Rzeczpospolitej. Zesłanie nie oznaczało dla nich ciężkich robót w katorgach czy więzienia. Mieli zostać elitą intelektualną dalekiego wschodu imperium, której bardzo tam brakowało.

Józefa Kowalewski został aresztowany 23 października 1823 roku za wcześniejszą działalność filomacką. Został jednak zwolniony z więzienia – miał wyjechać do Kazania, by na instytucie pedagogicznym uczyć się języków wschodnich rubieży cesarstwa. Wilno opuścił 25 grudnia 1824 roku, mając prawo do podróży bez konwoju.

– Zachwycam się widokami Chin i Mongolii, które są swoimi zupełnymi przeciwieństwami. Tam szczyty gór dotykają obłoków, tu pod nogami wędrowca ścieli się niewiarygodna równina. Tam przeludnienie i ścisk tłumią siłę wyobraźni, tu niewyobrażalna pustka nie ma granic, tam ruch przemysłu i handel zadziwiają rozum, tu tylko miejscami stadka owieczek i tabuny koni, tam chętnie ukryłbyś się w tłumie, tu bezskutecznie poszukujesz człowieka, z którym można porozmawiać. Po śmierdzącym i zapylonym Pekinie, czyste mongolskie powietrze jest nadzwyczaj przyjemne. W pierwszej mongolskiej jurcie Mongoł, który zna chiński i mandżurski, napoił nas mlekiem – fragment z dziennika Józefa Kowalewskiego (1830).

Życie na granicy wielkich imperiów

Figurka lamy wraz z figurką kobiety w stroju narodowym. Dar dla muzeum od ambasady Mongolii

W latach 1825-1828 Józef Kowalewski zaczął studiować tatarski, arabski i perski. Próbuje ułożyć słownik języka tatarskiego i zbiera materiały o historii Chanatu Kazańskiego.

Chałcha-Mongolia, albo Wielki Step od dawna przyciągały pilną uwagę i rosyjskiego Ministerstwa Spraw Zagranicznych, i Sztabu Generalnego, i Świętego Synodu Grecko-Rosyjskiej Cerkwi Prawosławnej. Ale także dziesiątek tysięcy rosyjskich kupców, poszukiwaczy złota i po prostu miłośników przygód.

Mongolia była swojego rodzaju bramą do Azji Środkowej, stąd otwierała się droga do Tybetu, co dawało możliwość wpłynięcia na politykę dworu imperatorskiego w Pekinie. W związku z przygotowaniami do utworzenia katedry filologii mongolskiej Kowalewskiego wysłano na ekspedycję naukową do Irkucka, gdzie przez 4 lata ma uczyć się języka mongolskiego.

Kowalewski ściśle wypełnia instrukcje profesorów Uniwersytetu Kazańskiego. Powinien zapisywać wszystko, co zauważył w ciągu dnia, dokładnie notować drogę, być miłym dla miejscowej ludności, uważnie przyglądać się miejscowym religiom, znajdować nowe wiadomości o charakterze narodowym, podaniach ludowych, wierze w budowę świata. W dzienniku są też notatki o administracyjnej i politycznej organizacji Mongolii, która w tym czasie wchodziła w skład Imperium Qing.

Publikacja Józefa Kowalewskiego poświęcona kalendarzowi chińskiemu

Dziennika Kowalewskiego jest napisany językiem bardzo dostępnym i ciekawym dla współczesnego czytelnika. Wiele z opisanych sytuacji mogłoby być scenariuszem dobrego filmu.

– Żal niewinnego, który trafił przed jakikolwiek sąd w Chinach. Czekają go straszne tortury i bieda. Wielkie kajdany nasuwają na szyję, ręce i nogi podsądnego, podcinają mu podeszwy nóg, rozżarzonym żelazem lub wrzącą wodą testują wytrzymałość nieszczęśnika, pozbawiając go snu i jedzenia, przygniatając wsuniętą pod kolana pałką do kajdan rzuconych na podłogę, rozciągając za ręce. Odcięcie głowy uważane jest za łaskę nad przestępcą – czytamy w dzienniku Kowalewskiego.

Na pierwszych stronach dziennika opisana jest niezwykła forma pustelnictwa. Uczestnicy misji spotykają się z Ładonem Cedenem, jednym z czterech pustelników tego typu w Mongolii. Przez cztery lata żyje on w jaskini z dala od ludzi, żywi się z jałmużny, zajmuje czytaniem modlitw, nie ma niczego na własność, rozwija dar wieszczenia, medytuje całe noce, najbardziej szanuje cnoty i służbę Buddzie. Prowadzi on ascetyczny tryb życia i hartuje swoje ciało do tego stopnia, by z braku jedzenia i picia mógł żywić się piaskiem, trawą i własnymi wydzielinami.

W latach 1828-33 podczas podróży przez Irkuck, Zabajkale, Buriację, Mongolię i Chiny Kowalewski uczył się języka i literatury mongolskiej, historii i kultury ludów mongolskojęzycznych, przepisywał i przekładał mongolskie teksty, tworzył gramatykę i słownik języka mongolskiego, kupował mongolskie, chińskie, tybetańskie rękopisy i drzeworyty dla biblioteki uniwersytetu. Gromadził dzieła mongolskiego i buriackiego folkloru, wędrował po Zabajkalu, zapoznawał się z życiem ludów Wschodniej Azji. W tym czasie zajmował się też nauką języka chińskiego, tybetańskiego, mandżurskiego i sanskrytu. Był jednym z pierwszych badaczy z Imperium Rosyjskiego badających buddyzm i lamaizm.

Po powrocie z Zabajkala zajął się oświeceniem buriackich koczowników. Kowalewski był inicjatorem stworzenia rosyjsko-mongolskiej szkoły wojskowej w Troickosawsku. W 1836 roku naukowiec odegrał ważną rolę w pojawieniu się w Pierwszym Kazańskim Gimnazjum pierwszych buriackich chłopców.

25 lipca 1836 powstała pierwsza w Rosji i Europie katedra języka mongolskiego, na której czele stanął Kowalewski. Trzy razy był on dziekanem Uniwersytetu Kazańskiego, a w latach 1854-1860 był jego rektorem. W 1846 roku otrzymał Nagrodę Demidowa – główną naukowa nagrodę Rosji.

Powrót do ojczyzny i schyłek życia

Świąteczne męskie nakrycie głowy

W 1862 roku wyjechał do Polski, by na Carskim Uniwersytecie Warszawskim wykładać historię świata. Kowalewski nie poparł powstania styczniowego w 1863 roku. Spowodowało to, że władze rosyjskie miały do niego dobry stosunek, w przeciwieństwie do części polskiej inteligencji.

Józef Kowalewski ożenił się w Kazaniu. Z żoną, prawosławną Rosjanką, miał dwóch synów. Znany jest tragiczny los większości zbiorów naukowych Józefa Kawaleuskiego, które carscy żołnierze spalili podczas powstania styczniowego w 1863 roku. Z 14 dzienników z jego podróży pozostało jedynie kilka. Na zawsze utraciliśmy takie fundamentalne prace jak „Historia buddyzmu”, „Historia literatury mongolskiej” i „Podróż do Mongolii i Chin”.

Dziś jego imię nosi szczyt w górach Tawan Bogd w Mongolii wysokości 3903 m.n.p.m., a także biblioteka w jego rodzinnym miasteczku – Brzostowicy Wielkiej. Podróżnika-badacza pochowano na warszawskich Powązkach.

Zobacz też:

Tekst Paulina Walisz, PJ, zdjęcia Wasil Małczanau, belsat.eu

Aktualności