Na wschodniej granicy Polski może stanąć płot


Pozwala na to specustawa podpisana w piątek przez prezydenta Andrzeja Dudę.

29 grudnia prezydent podpisał akt prawny, którego celem jest ułatwienie walki z epidemią afrykańskiego pomoru świń. Specustawa z 14 grudnia zakłada zmiany w pięciu innych ustawach, między innymi ustawie o ochronie granicy państwowej z 1990 roku.

Nowe prawo umożliwia montaż „na gruntach położonych w pasie drogi granicznej, urządzeń lub budowli służących zapobieganiu lub zwalczaniu chorób zakaźnych zwierząt”.

Oznacza to, że w odległości 15 metrów od granicy może zostać wybudowane ogrodzenie, które uniemożliwi migracje zarażonym dzikom. Ma ono ułatwić polskim, ale też białoruskim i ukraińskim służbom walkę z epidemią, która największe żniwo zbiera m.in. na terenach przygranicznych.

Planowane ogrodzenie może liczyć nawet 729 kilometrów długości i kosztować 130 milionów złotych, o czym 1 września poinformował minister rolnictwa Krzysztof Jurgiel. Jego budowa ma ruszyć w tym roku i trwać do 2021.

Prokremlowski portal SputnikNews nazwał ogrodzenie „Wielkim Murem Ukraińskim”, chociaż płot nie będzie miał za zadanie ochrony Polski przed obywatelami Ukrainy lecz przed migrującymi zwierzętami. W specustawie nie ma też mowy o tym, by ogrodzenie miało za zadanie walkę z przestępczością – np. przemytem, lub zabezpieczało państwo przed prowokacjami granicznymi, jak w przypadku Litwy i Łotwy. Dwa państwa bałtyckie budowę ogrodzeń na granicy z Białorusią i Rosją uzasadniały kwestiami bezpieczeństwa, ale nie epidemiologicznego.

Podobny płot stoi już na polsko-białoruskiej granicy. Zapobiega on migracjom zwierząt pomiędzy polską i białoruską częścią Puszczy Białowieskiej.

– Przez Puszczę na całej długości granicy państwowej ciągnie się wysoki płot, a także pas zaoranej ziemi, który codziennie jest sprawdzany – powiedział Marek Świć, kierownik Działu Udostępniania Parku. – Wydaje się, że Puszcza jest jedna. Mimo to, mówimy na przykład o polskim i białoruskim stadzie żubrów.

Przedstawiciel Białowieskiego Parku Narodowego opowiedział o nim dziennikarzom Biełsatu we wrześniu, gdy w lesie poszukiwano 11-letniego Maksima Marchaluka.

Wirus ASF nie jest groźny dla człowieka, ale zabójczy dla trzody chlewnej i dzików, które migrując rozprzestrzeniają chorobę. Zarazki mogą być także przenoszone na pojazdach, przedmiotach, które miały kontakt ze zwierzętami oraz w mięsie.

Zobacz także:

PJ, belsat.eu

Aktualności