Młyny pod Grodnem: ukryty potencjał turystyczny Białorusi


Nad niewielką rzeką Łososianką przetrwało aż pięć młynów z XVII-XIX ww.

Młyny wodne i parowe oraz wiatraki w ciągu ostatnich kilku dekad całkowicie zniknęły z krajobrazu Białorusi. Straciły znaczenie gospodarcze, a państwo do zrozumienia ich potencjału turystycznego dopiero się przymierza.

Młyny nad Łososianką (dopływ Niemna) znajdują się na obrzeżach Grodna. Są idealnym przykładem jak można zaniedbać, a jak wykorzystać dziedzictwo historyczne. Pięć młynów – pięć różnych historii.

Młyn w Łosośnie

Jadąc w kierunku Grodna w stronę Sopoćkinia i Świacka trzeba przejechać przez most w Łosośnie tuż przy samym wjeździe do miasta. Jest to historyczny most graniczny, odzielający Imperium Rosyjskie od Królestwa Polskiego. Co ciekawe, na obrazie Napoleona Ordy, obok młyna widać… słup graniczny, który niestety nie dotrwał do naszych czasów.

[vc_single_image image=”4″ img_size=”large”]

Po młynie pozostały już tylko ściany i malownicze wodospady na rzece. Budynek jest zaniedbany i zarośnięty krzewami. Potężne kamienne mury wykorzystywane są do wspinaczek: można dostrzec specjalne zaczepy do mocowania sprzętu.

Należy dodać, że młyn znajduje się w bardzo dobrym miejscu: gdyby zrobić tu restaurację, albo bar z mini-muzeum, można byłoby liczyć na wizyty wielu grup turystycznych, które jadą z miasta w stronę Kanału Augustowskiego.

Młyn na Foluszu

Podobnie jak poprzedni – młyn łososiański, ten na Foluszu jest częścią miasteczka rzemiosła (Kunststadt), które powstało dzięki staraniom grodzieńskiego burmistrza Antoniego Tyzenhauza pod koniec XVIII wieku.

Zgodnie z ówczesnymi wymogami, zaproszeni z Europy rzemieślnicy musieli skoncentrować swoje manufaktury i młyny właśnie tutaj, na obrzeżach miasta.

Młyn w dolinie między jednostką wojskową, dzielnicą Folusz i wsią Łosośna to najlepszy przykład wykorzystania zabytku architektury przemysłowej. W budynku z XVIII w. stworzono mały hotel, a obok znajdują się korty tenisowe i teren rekreacyjny.

Jednak o jego istnieniu można dowiedzieć się tylko przez interent. Z zewnątrz trudno jest go dostrzec: gubi się w zieleni, a otaczający go teren używany jest jako „dziki ogród” gdzie sadzi się pomidory i ziemniaki lub służy jako miejsce spotkań towarzystkich mieszkańców pobliskiej okolicy, o czym świadczą góry butelek.

Młyn w Nowikach

Nie dojeżdżając do jeziora Jubilejnego obok wsi Nowiki, która teraz znajduje się w granicach miasta, przy samym moście zachowały sie ruiny niewielkiego młyna z najprawdopodobniej najbardziej tragiczną historią. Młyn wybudowano pod koniec XIX wieku. Był drewniany, ale z mocnym fundamentem z kamienia i z murowanymi konstrukcjami na wodzie.

Jeszcze około dziesięciu lat temu można było przyjść i zobaczyć dziesiątki metalowych i drewnianych urządzeń wśród pajęczyn i zeszłorocznych liści. Sam pamiętam jeden z napisem „Drezno”, który ktoś wyciągnął na ulicę, bliżej wody.

Zachowała się tylko jedna ściana młyna, która do tej pory nie przeszkadzała właścicielom znajdującego się obok domu, jednak w przyszłości pewnie i ją rozbiorą. Sprzęt zniknął w bliżej nieznanym kierunku, zapewne najbliższego punktu skupu złomu. Za 5-10 lat zdradzać istnienie młyna będą tylko kaskady na rzece, wyraźnie widoczne z mostu.

Młyn na Tatarce

Tatarka to dopływ Łososianki, który łączy się z nią dokładnie obok jeziora Jubilejnego. Tutaj, w pobliżu dworku w Karolinie, znajduje się jedyny zachowany w całości, unikalny dla regionu drewniany młyn. Trudno uwierzyć, że wewnątrz zachowało się dosłownie wszystko: od ciężkich maszyn do tabliczek w języku polskim.

5-7 lat temu, kiedy do budynku można było wejść bez żadnych przeszkód, miało się wrażenie, że młynarz wyszedł gdzieś na chwilę, a zanurzone w wodzie koła nigdy nie przestały się kręcić.

Młyn jest obecnie zamknięty, pojawili się ludzie, którzy podjęli się jego renowacji. Już skończono budowę betonowej konstrukcji śluzy i wyremontowano budynek wraz z maszynami.

Pod względem turystycznym miejsce jest po prostu fantastyczne: od brzegu jeziora, gdzie latem odpoczywa wielu turystów można dojść tu pieszo w ciągu około 5 minut. Młyn może także dołączyć do trasy turystycznej: majątek w Korobczycach – majątek w Karolinie – 4. fort. Możliwości jest dużo.

Młyn w Korobczycach

Jeśli zboczyć z trasy z Grodna do Bruzg , w stronę Polski i przejedziesz około 100 metrów w stronę zapory na Łososiance trafisz do Nowych Korobczyc – znanej już od 1781 r. wioski złożonej z kilku domów, która wyrosła wokół młyna. Znajdował się tu „młyn Masłowskiej“, znany z nazwiska właścicielki, która rządziła to do czasu burzliwych wydarzeń pierwszej wojny światowej i domowej. Wtedy wszystko odbyło się według standardowego scenariusza: młyn został znacjonalizowany, potem zaniedbany i rozebrany.

W czasach niepodległej Białorusi planowano zrobić tu miejsce hodowli pstrągów albo bar, ale bez pośpiechu. W efekcie z budynku zaczęto rozbierać kamienie , a w ciągu ostatnich pięciu lat całkowicie zniknął dach. Stoją tylko dwie zarośnięte ściany. Kilka metrów od budynku znajduje się źródełko, z czerpakiem i kładką, żeby było łatwiej podejść.

Nie można sobie wyobrazić lepszego miejsca do rozwijania turystyki. Niedaleko znajduje się granica polsko-białoruska. Postawiłoby się znak informujący o hotelu lub barze i zarabiałoby się pieniądze. I Łososianka jest tu najszersza. Ściany młyna spoglądają na wodę i tylko czekają na właściciela…

Kiedy mówi się o „turystycznej Grodzieńszczyźnie” i jej „potencjale rekreacyjnym” ma się na myśli zamki, pałace, puszcze i kanały. A co z mniej ważnymi, ale nie mniej ciekawymi zabytkami architektury przemysłowej?

Na ich rekonstrukcję nie trzeba dużego budżetu, a mały hotel, restauracja i jedno pomieszczenie muzealne przyniósłby lepszy zysk od tych z klasycznych muzeów.

Warto się nad tym zastanowić nie zapominając, że młyn to nie zamek, więc każde 5-7 lat prowadzi do niszczenia murów, zarastania krzewami i rozbiórki cegieł i kamieni dokonuwanej przez sąsiadów. Warto się nad tym chwilę zastanowić …

АК, belsat.eu

Aktualności