Milicyjna specoperacja w szkole. Cel – dopaść dziennikarza Biełsatu


Miłana Charytonawa i Aleś Lauczuk

Funkcjonariusze opracowali cały plan, jak urządzić zasadzkę na naszego kolegę, który ujawnił „tajne” informacje o epidemii wśród trzody chlewnej.

Świnie w okolicach Żabinki pod Brześciem zaczęły chorować latem. Mieszkańcy poinformowali o tym Biełsat. Dziennikarze z Brześcia Aleś Lauczuk i Miłana Charytonawa ujawnili, że lokalne władze zamiast rozwiązać problem koncentrują się głównie na tym, aby nie nikt o sprawie się nie dowiedział. We wsi, do której przyjechała nasza ekipa zdjęciowa niebawem zjawiła się milicja i OMON, ale dziennikarzom udało się uniknąć zatrzymania.

Milicja nie dała za wygraną. Major z komendy w Żabince Uładzimir Sawwa przez trzy tygodnie polował na reporterów, aby sporządzić protokół o wszczęciu przeciwko nim postępowania z artykułu kodeksu wykroczeń. A kiedy i to nie przyniosło skutku, opracował plan operacji specjalnej.

Major Uładzimir Sawwa z komendy w Żabince.
Zdj. Sielskaja Prauda.

Wieczorem 13 września Aleś Lauczuk poszedł na zebranie rodziców do szkoły, w której uczy się jego córka. W tym czasie budynek otoczyła milicja. „Osaczonego” w ten sposób dziennikarza trzech funkcjonariuszy poprosiło ze sobą – na posterunek. Po to, żeby wręczyć mu wezwanie. Takie samo próbowano za jego pośrednictwem przekazać Charytonawej.

– Brakowało tylko OMON-u i śmigłowców. Zamiast pracować, milicja biega za dziennikarzami. Jestem ciekaw, w jaki sposób milicja dowiedziała się o zebraniu rodziców i dlaczego wtrąca się do mojego życia. Co ma z tym wszystkim wspólnego córka? – pyta Lauczuk. – Działanie w ten sposób jest podłe i haniebne. Ale ostatnio takie wartości stały się znakiem firmowym białoruskiej milicji.

Dziennikarze odmówili wyjazdu na komendę do Żabinki. Ale i tak dowiedzieli się od funkcjonariuszy, że nie unikną odpowiedzialności za przygotowanie materiału, bo sprawa trafi do sądu.

Milicjantów nie powstrzymuje nawet fakt, że nie mają dowodów, że to właśnie Lauczuk i Charytonawa byli autorami materiału, za który są ścigani. Niedługo potem dziennikarz dowiedział się, że był poszukiwany… za inny reportaż.

– Władze chcą pokazać tymi prześladowaniami, że nie wolno nic nagrywać w Żabince i okolicach. Ale w taki sposób nas nie powstrzymają – będziemy pokazywać prawdę. Tylko w sierpniu Biełsat wykrył sprawę epidemii wśród świń pod Żabinką, szczegółowo opowiedział o zabójstwie milicjanta pod Iwacewiczami i pokazał jak były szef milicji z Kobrynia został biznesmenem i nie płaci pracownikom pensji. To dlatego władze reagują tak na naszą pracę.

CW, cez/belsat.eu

Aktualności