Łukaszenka nie zaskarży sankcji w Sądzie Europejskim, ponieważ dba o wizerunek


Po tym, jak szereg białoruskich biznesmenów wykreślono z czarnej listu UE, teraz może przyjść kolej i na biznesmenów z Rosji.  Wszyscy oni mają niemałe szanse na  kasację sankcji poprzez Sąd Europejski.

„Pasożytują na europejskim dziedzictwie demokratycznym”

Unia Europejska zetknęła się z niecodziennym problemem: sankcje, które wprowadza zjednoczona wspólnota europejska, są szybko kasowane. Przy tym, nie jest to kaprys któregoś z państw członkowskich, są to decyzje jednej z unijnych instytucji – Sądu Europejskiego.

Raz po raz sąd kasuje sankcje wprowadzone decyzją Rady EU: sankcje przeciw irańskiemu programowi nuklearnemu, kierownictwu Syrii lub osobom powiązanym z Al. –Kaidą. W ten sam sposób może zostać rozstrzygnięta sprawa sankcji wobec rosyjskich koncernów i biznesmenów związanych z Kremlem, pisze EUobserver:

„Państwa członkowskie zaczęły nerwowo reagować w obawie przed tym, że sankcje przeciwko rosyjskim koncernom i niektórym osobom prywatnym mogą pójść w tym samym kierunku. Ich obawy mogą mieć realne podstawy”.

Wśród tych, kto zaskarżył unijną decyzję o objęciu sankcjami do Europejskiego Sądu – koncern „Rosnieft”, rosyjski monopolista bankowy „Sbierbank”  oraz  zaprzyjaźniony z Putinem oligarcha Arkadij Rotenberg. Wydanie ” Businessweek”  informuje, że sprawy niektórych rosyjskich koncernów prowadzi londyński prawnik Sarosh Zaiwalla, z pomocą którego irańskiemu bankowi „Mellat” udało się pozytywnie załatwić sprawę sankcji w Europejskim Sądzie.

„Tak wygląda rzeczywistość: wykorzystują system sądowy tej samej Europy. Żerują na zasadach demokracji, choć może na pierwszy rzut oka wygląda to dziwnie” – uważa białoruski obserwator  międzynarodowej sceny politycznej Roman Jakowlewski. Podobnego zdania jest  politolog Andrej Jelisiejew.

[vc_single_image image=”1″ img_size=”large”]

Kto następny?

Czy kolejni Białorusini z  czarnej listy UE będą wałczyć o swoje prawa? Andrej Jelisiejew mówi, że biznesmeni już dawno skierowali do Sądu swoje pozwy. Jeżeli chodzi o urzędników czy dziennikarzy, to niektórych może natchnąć sukces dziennikarza Alaksieja Machalczenki oraz decyzja Rady UE.  Jednak, zdaniem politologa, będą to pojedyncze sprawy, ponieważ wszystko wymaga czasu i wysiłków. Jeżeli chodzi o głowę państwa, to zadaniem eksperta, mało prawdopodobne, by zgłosił sprawę do Sądu Europejskiego.

„Moim zdaniem, chodzi przede wszystkim o wizerunek: Łukaszenka uznał, że najlepsza strategia to nie dawać mediom kolejnej okazji do przypomnienia o sankcjach. Chce pokazać, że jest ponad to, że nie przyjmuje się decyzjami UE i nie zamierza grać według czyichś zasad i zaskarżać decyzji w europejskich instancjach” – uważa Andrej jelisiejew.

Z kolei były ukraiński prezydent Wiktor Janukowycz postanowił nie poddawać się i zaskarżył decyzję o wprowadzeniu wobec niego sankcji  w Europejskim Sądzie. Jednak oficjalnej informacji o jego „rehabilitacji” na razie nie było.

KR/ZK/ Biesłat

www.belsat.eu/pl

 

Aktualności