Łukaszenka nie będzie już szukał gospodarczego szczęścia w Rosji


Białoruski prezydent jest głęboko rozczarowany faktami ograniczania dostępu białoruskiej żywności do rosyjskiego rynku.

Podczas gospodarskiej wizyty w rejonie dzierżyńskim pod Mińskiem Łukaszenka skarżył się na postępowanie Rosjan, którzy nie wpuszczają na swoje terytorium produkcji kilkunastu zakładów mleczarskich pod pretekstem naruszeń norm sanitarnych. Rosyjscy urzędnicy oskarżają też, że Białoruś na masową skalę reeksportuje zachodnią – głównie polską żywność objętą embargiem.

– Jeżeli chodzi o eksport – to szukajcie innych rynków, jeśli Rosja nas nie rozumie i nie chce zrozumieć. No i co z tego, że spotkam się z prezydentem (Rosji – belsat.eu) i szczegółowo omówimy wszystkie kwestie. Musimy się określić. Jeżeli oni zdecydowali, że będą nas nieustannie zachodzić od tyłu i naginać, to poszukamy sobie szczęścia w innym miejscu. Nie ma co siedzieć na tym samym rynku cały czas.

Wczoraj premier Białorusi Uładzmir Siamaszka podczas wizyty w Wietnamie poinformował o perspektywie eksportu mleka i nabiału do tego azjatyckiego kraju.

Łukaszenka powtórzył też swoje oskarżenia, o tym że rosyjscy eksporterzy przy pomocy łapówek przywieźli z Nowej Zelandii wielki transport mleka w proszku i dlatego wypychają białoruskich producentów z rynku.

– Powinniśmy widzieć swoje interesy, które nie są sprzeczne z interesami Rosjan. My im niczego złego nie zawozimy. Daj Boże, jak sami zainteresowani mówią, żeby w Rosji było tak jak na Białorusi. Dlatego będziemy się określać w tym roku. Robimy dobrą rzecz, a ciągle jesteśmy na kolanach – podkreślił Łukaszenka.

Z opinią Łukaszenki zgadza się białoruski ekonomista Jarosław Romańczuk. Jego zdaniem, by sprowadzać żywność na Białoruś, należy posiadać „wsparcie poważnej organizacji” np. FSB lub urzędników.

jb/belsat.eu/ wg. belprauda.by

Aktualności