Zdaniem milicji, Małczanowa miała naruszyć art. 22.9 kodeksu administracyjnego – chodzi o „nielegalną produkcję i rozpowszechnianie produkcji medialnej” – czyli w rzeczywistości pracę bez wymaganej państwowej akredytacji. Grozi jej za to kara do 7,5 mln rubli (ok. 2.3 tys zł)
W piątek, 29 września dziennikarka otrzymała wezwanie do stawienie się w komisariacie milicji w Bobrujsku w charakterze podejrzanej o naruszanie ustawy o środkach masowej informacji.
1 września przesłuchał ją bobrujski milicjant – podpułkownik Siarhej Uładzimirowicz. „Specjalizuje się w sprawach politycznych w Bobrujsku. Przez jego ręce przechodzili wszyscy obrońcy praw człowieka i aktywiści polityczni” – podkreśliła w rozmowie z Biełsatem Małczanowa. Szczególne zainteresowanie organów wywołał artykuł poświęcony organizacji dobroczynnej „Klub-5000”, który został również opublikowany przez Biełsat. Dziennikarka opisała jak członkowie organizacji pomagają chorym w centrach onkologicznych.
Podobne „zaproszenie” otrzymał brzeski dziennikarz „Białoruskiego Radia Racyja” Jauhen Skarbiec. Podstawą do wezwania miała być jego publikacja na internetowej stronie radia.
Białoruskie władze nie raz starały się pociągnąć do odpowiedzialności białoruskich dziennikarzy–freelancerów, którzy nie mogą uzyskać od państwa odpowiedniej akredytacji. W tym roku w samym obwodzie grodzieńskim ukarano grzywnami trzech dziennikarzy za pracę bez odpowiednich dokumentów.
Również dziennikarz Biełsatu Aleś Zaleuski został ukarany na podstawie tego samego artykułu. Władzom nie spodobał się szczególnie jego reportaż o prywatnym muzeum krajoznawczym w Mirze, które dysponuje bogatszą oferta niż pobliska placówka państwowa.
W czerwcu przewodnicząca biura OBWE ds. wolności mediów Dunia Mijatović wyraziła zaniepokojenie przypadkami nakładania na dziennikarzy kar administracyjnych i wezwała białoruskie władze do zaprzestania stwarzania sztucznych przeszkód dla działalności miejscowych mediów.
Dziś w Sądzie Najwyższym Białorusi rozpoczęło się powtórne rozpatrzenie sprawy wszczętej przeciwko Biełsatowi przez białoruskiego biznesmena. Stacja jest oskarżona o kradzież znaku towarowego.
JB/Biełsat