„Rzucił czapką w portret cara – zesłali na katorgę”


Historyk Ina Sorkina opowiada o specyfice życia w XIX-wiecznych białoruskich miasteczkach. I o buntach, które w nich wybuchały.

Kandydat nauk historycznych Ina Sorkina.
Kandydat nauk historycznych Ina Sorkina.

Mieszkańcami miasteczek byli zazwyczaj rzemieślnicy i handlarze – w każdym miasteczku był rynek. W XIX wieku miasteczka stają się przeważnie żydowskie, bo zgodnie z prawem Cersarstwa Rosyjskiego ustanowiono tzw. granicę osiedlenia. I właśnie w okresie okupacji ziem białoruskich przez carską Rosję mieszkańcy miasteczek zetknęli się z koniecznością obrony swoich praw.

Niepokorność mieszczan

 

Mieszczanie uważali się ludzi wolnych, a w czasach okupacji rosyjskiej wzniecali bunty, broniąc swoich praw i swobód. Rosyjskie władze traktowały ich niezbyt przyjaźnie i karały za niepodporządkowanie.

Głównym formami walki o swoje prawa były skargi, prośby, pozwy sądowe, odmowa wykonywania nałożonych obowiązków, samowolne użytkowanie ziemi oraz zmiana nazwisk na polską manierę – Kraskowie stawali się Kraskowskimi, a Byczkowie – Byczkowskimi.

Bronili swoich praw z kijami w dłoniach

 

 

Mieszczanie stale podkreślali, że nie są chłopami i mają inny status społeczny. Bywało, że mieszkańcom miasteczek wskutek ich starań, przywracano ich prawa lub uznawano za walonych. Czasem broniąc swych praw używali siły. Mogli np. pobić kijami miejscowego przedstawiciela rosyjskiej administracji, tak jak zdarzyło się w Kopylu.

Mieszczanie byli dobrze zorganizowani. W celu egzekucji nałożonych kar lub obowiązków nasyłano więc na nich wojsko, które również pacyfikowało bunty i zapobiegało im. Największych buntowników mogli ukarać karą chłosty – rózgami.

Rosyjska administracja uważała białoruskich mieszczan za ludzi chytrych i nieuczciwych. Działali zawsze w gromadzie, razem wybierali też starostę. Zdarzało się, że po kilka razy – tak jak w Wołpie, gdzie starosta Żyd nie spodobał się chrześcijanom, a chrześcijanin nie przypadł do gustu Żydom. Pisali więc skargi. Głosowano przy pomocy orzechów i grochu, wrzucanych do różnych dzbanków.

Żydzi – pierwsi do sądu, Białorusini – pierwsi do buntu

 

 

Mieszczanie stale sądzili się o swoje prawa, chociaż z drogi sądowej korzystali częściej Żydzi. Rdzenni Białorusini preferowali bunty i wystąpienia.

Buntownikami byli nawet duchowni w miasteczkach. Jak np. ksiądz z Holszan, który wciąż nawoływał do walki przeciwko carskiemu imperium, a potem został zesłany na prace przymusowe, bo rzucił czapką w portret Aleksandra II.

W niektórych miasteczkach rosyjska administracja skasowała prawo magdeburskie, ale zdarzały się wypadki, że po wystąpieniach mieszkańców przywracano im samorządy.

Ogółem na ziemiach białoruskich było ok. 400 miasteczek. W 1939 r. po wkroczeniu na Zachodnią Białoruś Sowietów, termin „miasteczko” zlikwidowano, zastępując go nazwą „osiedle miejskie” lub „osiedle typu miejskiego”. Obecnie na Białorusi jest tylko jedno miasteczko – Gudogaj.

Przygotował Mikoła Dziamidau, belsat.eu

Aktualności