Sąd w Mińsku zaocznie skazał dziennikarkę Kaciarynę Andrejewą na zapłacenie 45 „białoruskich kwot bazowych” (2120 złotych) za „naruszenie ustawy o mediach”.
Podstawą do złożenia zawiadomienia o popełnieniu przez dziennikarkę przestępstwa było transmitowanie przez nią Marszu Niedarmozjadów w Brześciu 5 marca. Dziennikarka została oskarżona o pracę z kanałem telewizyjnym bez akredytacji (artykuł 22.9 Kodeksu Administracyjnego RB).
Wyrok ogłosiła sędzia Fiodarowa. Proces odbył się 4 maja bez udziału dziennikarki – wezwanie do sądu Kaciaryna dostała dopiero dziś, 5 maja.
„Myślę, że to bardzo ciekawa praktyka sądowa: najpierw skazać, potem wysłać wezwanie na rozprawę. Gdy zapytałam się, kto był świadkiem w moim procesie, odpowiedziano mi, że nie mogą przekazać tej informacji telefonicznie. Ten wyrok pozostawiam sumieniu sędzi Fiodarowej. W pewnym sensie, poszczęściło się jej – na sali sądowej nie kryłabym swojego zdania o tym procesie. Dla mnie ona nie jest sędzią, a kobieta w czarnej todze, która w niewiadomy sposób znalazła się na tej posadzie” – powiedziała Kaciaryna Andrejewa w wywiadze dla Biełsatu.
Dziennikarka jest nie po raz pierwszy skazywana za jej działalność zawodową. 12 marca została ona zatrzymana w Orszy po tym, jak prowadziła transmisję Marszu Niedarmozjadów, i spędziła noc za kratami. Następnego dnia orszański sąd skazał ją na grzywnę w wysokości 30 kwot bazowych (1 413 złotych) za „niepodporządkowanie się milicji” i „naruszenie ustawy o mediach”.
„Od akcji w Brześciu upłynęły dwa miesiące. Najwidoczniej muszę teraz oczekiwać na zawiadomienia i pozwy za wszystkie protesty, które transmitowałam” – mówi dziennikarka.
Z kolei dzisiaj został skazany, po raz kolejny w tym roku, pracujący na wschodzie Białorusi Jauhen Mierkis. Procesy Kaci i Jauhena są kolejnymi z ok. 140 przypadków represjonowania białoruskich dziennikarzy od początku 2017 roku.
Relacja z Marszu Niedarmozjadów, z którą skazano Kacię Andrejewą
II, PJr, belsat.eu
