Rosyjskie władze nie ustają w cichej rehabilitacji kontrowersyjnych postaci historycznych. Pomniki Stalina stanęły już w kilku prowincjonalnych rosyjskich miastach, teraz nadszedł czas na cara Iwana Groźnego.
Gubernator obwodu orłowskiego Wadim Potomskij objaśniał wczoraj podczas konferencji prasowej w Moskwie, dlaczego w jego mieście powinien stanąć pomnik kontrowersyjnego, znanego ze swojego okrucieństwa władcy . Jego zdaniem, taki obraz rosyjskiego cara jest nieprawdziwy, a zakłamywanie historii nie dotyczy tylko jego:
„Uważam, że w naszej historii, którą razem z wami poznaliśmy są trzy osoby, o których konsekwentnie się kłamie. Trzech wielkich ludzi: pierwszy to Iwan Groźny, drugi Piotr I, a trzeci Stalin”- powiedział do dziennikarzy.
Dalej urzędnik odniósł się do relacji historycznych, wg których Iwan Groźny miał osobiście zabić swojego syna Iwana w napadzie szału. Zdaniem Potomskiego, jest to nieprawda i nie istnieje żaden dokument potwierdzających tę wersję wydarzeń. Urzędnik dokopał się za to do wypowiedzi cara, który miał powiedzieć:
„Jestem winny śmierci swojego syna, bo w odpowiednim czasie nie oddałem go lekarzom, gdy oni jechali, po drodze on zachorował. Oni jechali z Moskwy do Petersburga”. „Kto nie zna historii nie ma przyszłości” – dodał.
Petersburg został jednak założony 119 lat po śmierci Iwana Groźnego.
Zabicie syna nie było jedynym przypadkiem okrucieństwa cara, który słynął z uśmiercania swoich przeciwników. Decyzją, która szczególnie zaważyła na rosyjskich historii było stworzenie tzw. opryczniny – oddziałów karnych, które mordowały na masową skalę rosyjskich bojarów, na których padł cień podejrzenia, że spiskują przeciwko carowi.
Historyczna wpadka gubernatora: