Historia Biełsatu: prawdy nie da się ukryć


„Po białorusku i bez cenzury” – takimi słowami rozpoczął się nasz pierwszy program, wyemitowany ponad 9 lat temu. Dziennikarze Biełsatu są stale prześladowani przez władze. Ostatnie naloty na nasze biura to nic nowego.

Ponad 20 dziennikarzy Biełsatu zostało zatrzymanych, ponad połowa z nich stanęła przed sądami – za rzekome wykroczenia administracyjne. Tak dla naszej telewizji minął marzec, miesiąc największych wystąpień przeciwko podatkowi od „pasożytnictwa”. Są też aresztowani – karę 15 dni aresztu odbywa Alaksandr Barazienka, skazany z artykułu o „drobne chuligaństwo”.

Spytałem świadka, czy trzymałem coś w rękach. Powiedział, że niczego nie w nich nie było, ale wyrażałem się przy tym niecenzuralnie i wymachiwałem rękoma. Bardzo trudno jest wymachiwać rękami, kiedy trzyma się nim kamerę – mówił nam Barazienka.

Ale tak było niemal od samego początku. Biełsat zaczął nadawać pod koniec 2007 roku, a już w marcu następnego roku odbyły się masowe rewizje w redakcjach i w prywatnych mieszkaniach praktycznie wszystkich dziennikarzy, którzy współpracowali z naszą telewizją oraz innymi zagranicznymi mediami.

Takie same przeszukania odbyły się zaraz po wyborach prezydenckich w 2010 roku. I cały czas odmawiano nam akredytacji.

Jeżeli oni uprawiają antybiałoruską propagandę w tej telewizji, to słusznie robią odpowiednie struktury, że nie rejestrują ich na Białorusi”- tak wyjaśniał to Alaksandr Łukaszenka.

Nie rejestrują, zatrzymują, niszczą kamery. Po prostu biją. Urzędnicy, ochroniarze i milicjanci jak ognia boją się kamer, które mogą pokazać problemy związane z korupcją i niezadowolonych obywateli.

W Homlu dziennikarze współpracujący z Biełsatem w 2015 i 2016 roku stali się rekordzistami pod względem grzywien, na które ich skazano. Protestując przeciwko prześladowaniom, przed początkiem jednej z rozpraw Kastuś Żukouski zaszył sobie usta.

Potem nastąpił gorący marzec 2017 roku. Protesty społeczne ogarnęły praktycznie całą Białoruś. Na ulice wyszli nawet ci ludzie, którzy wcześniej nie interesowali się polityką. Sami podchodzą do dziennikarzy Biełsatu, aby poskarżyć się na niesprawiedliwość. I oburzają się tym jak ordynarnie kłamie państwowa telewizja.

Można uszkodzić kamerę, wymierzyć karę wysokiej grzywny, aresztować dziennikarza lub blogera. Ale czy można ukryć prawdę w XXI wieku? Nasi widzowie mówią, że nie.

Jarasłau Ścieszyk, Biełsat

Aktualności