Grodzieńska prokuratura oceniła również, że okoliczni mieszkańcy są niedostatecznie poinformowani o stanie bezpieczeństwa ekologicznego i sanitarnego zakładu.
Awaria w Azocie Grodno 6 czerwca br.
Śledczy wzięli się za kontrolę przedsiębiorstwa po tragedii do jakiej doszło 6 czerwca br., w której zginęły dwie osoby, a kolejne dwie trafiły na oddział intensywnej terapii.
Następnego dnia Grodno odwiedził przewodniczący białoruskiego Komitetu Śledczego Iwan Naskiewicz. Spotkał się on wtedy z dyrekcją zakładu i szefostwem obwodu i mówił wtedy, że zadaniem podległej mu instytucji jest znalezienie „najsłabszego ogniwa” w łańcuchu zabezpieczeń zakładu.
Plotki, że o dramatycznym stanie technicznym zakładu krążą po Grodnie od lat. Fakt, że mieszkańcy miasta nie wiele wiedzą o tym, co się dzieje w zakładzie potwierdziła prokuratura, która oceniała, że mieszkańcy nie są należycie informowani o kwestiach bezpieczeństwa zakładu.
Grodnianie mogą się również niepokoić rosnącą częstotliwością awarii. 10 dni po tragicznej katastrofie, która pociągnęła za sobą ofiary śmiertelne nad zakładem pojawił się tajemniczy żółty obłok. Służba prasowa przedsiębiorstwa tymczasem dementowała wystąpienie kolejnej awarii – przekazując do mediów wersję o „zagazowaniu niektórych pomieszczeń”.
Jednak gdy dziennikarze Biełsatu usiłowali się dowiedzieć jaki gaz wydostał się do atmosfery – pracownicy zakładu zajmujący wysokie stanowiska jeden po drugim odmawiali odpowiedzi lub wymawiali się tajemnicą służbową.
W „Azocie-Grodno” – pracuje obecnie osiem tys. ludzi, którzy codziennie mają do czynienia z niebezpiecznymi substancjami. Awaria zakładu grozi jednak również 350 tysięcznemu Grodnu. Zakład jest położony jedynie 20 km od polskiej granicy – 80 km od Białegostoku i ponad 60 km od Augustowa.
Tymczasem, jak wykazała kontrola grodzieńskiej prokuratury, w przedsiębiorstwie od 2011 r. nie przeprowadzono kontroli warunków pracy. Specjalna komisja odwiedziła zakład i badała warunki w wydziałach, w których powinien obowiązywać wyższy poziom kontroli bezpieczeństwa. Jak okazało się departament państwowej inspekcji pracy Ministerstwa Pracy Białorusi od 2011 r. nie wysyłał do Azotu Grodno swoich kontrolerów.
„Rezygnacja danego organu z kontroli wykonania obowiązków funkcyjnych dot. wymogów ochrony jest jednym z czynników, który przyczyniał się awarii” – napisali kontrolerzy prokuratury w swoim oświadczeniu.
Michaś Lichtarowicz/ www.belsat.eu/pl/