Ganges? Nie - to "Błękitna Krynica" na wschodniej Białorusi FOTO


Wysiedlona po katastrofie czarnobylskiej wioska Kliny na mohylewszczyźnie nie popadła w całkowite zapomnienie. Co roku odwiedza ją tysiące prawosławnych pielgrzymów pragnących wykąpać się wodzie bijącej z cudownego źródła.

„Sini kołodzież” czyli „Niebieska studnia” albo „Błękitna Krynica” – cudowne źródło było znane jeszcze w czasach pogańskich. Wiąże się z nim legenda o dwóch mocarzach Marku i Sciapanie. Mieli oni niegdyś  rywalizować o rękę lokalnej piękności Kaciaryny, ścigając się, kto dalej rzuci ogromny głaz za rzekę Soż. Kaciaryna, która kochała się w Marku chciała mu pomóc i podrzuciła mu lżejszy kamień. Niestety i tak nic to nie dało i jej ukochany przegrał rywalizację. Kaciaryna z żałości rozbiła się więc kamień i zamieniła się w przeczyste źródło, by służyć ludziom.

I faktycznie wokół jeziorka znajduje się wiele głazów, niby to niegdyś rzuconych tu przez mocarzy.   Eudakim Ramanau –  XIX-wieczny białoruski etnograf w „Białoruskim Zborniku” opisał też kamienną pogańską figurę (tzw. babę), którą miejscowi nazywali Kaciaryną.

Źródło było też sakralnym centrum słowiańskiego plemienia Radzimiczów, którzy bez sukcesu walczyli z zaciężnymi wojskami kijowskiego księcia Włodzimierza. Zdaniem niektórych historyków źródło było miejscem, gdzie pod przymusem chrzczono przedstawicieli pokonanego plemienia.

Błękitna Krynica jest największym źródłem w Europie Wschodniej i tworzy niewielkie jeziorko, z którego wypływa rzeka Hałubka –  jeden z dopływów Sożu. Woda, według ludowych wierzeń ma leczniczą moc i co roku na 14 sierpnia w prawosławne święto „Miedowego Spasa” (pol. miodowego zbawiciela – nazywanego tak, gdyż tego dnia rozpoczyna się zbiór miodu) pielgrzymi kąpią się w jeziorku i zabierają ze sobą dziesiątki tysięcy litrów leczniczej wody.

Do źródła pielgrzymowano w czasach pogańskich, chrześcijańskich, a nawet w okresie komunizmu. Szczęście i zdrowie ma zapewnić trzykrotne przejście po dnie jeziorka bosymi stopami. A woda przy dnie ma temperaturę jedynie +6.

Święta woda ma podobno szczególnie pomagać chorobach nóg, to dlatego do źródła pielgrzymują liczni chorzy o laskach, kulach, czy na wózkach inwalidzkich.

Innym zwyczajem jest wrzucanie do jeziorka „na pamiątkę”  najrozmaitszych przedmiotów: monet, wyszywanych ręczników, starych butów, a ostatnio nawet plastikowych butelek. Z tego powodu, co jakiś czas zbiornik wodny trzeba  gruntownie czyścić z nagromadzonych „pamiątek”.

Miodowy, czy inaczej Makowy Spas jest kulminacją pielgrzymek. Co roku zjeżdża się nad brzegi jeziorka tysiące prawosławnych głównie z Białorusi i Rosji. Tradycja powoli się komercjalizuje, w pobliżu działa jarmark pamiątek, a nawet sprzedawane jest piwo. Sceny kąpieli setek ludzi jako żywo przypominają te znane z brzegów Gangesu.

W tym roku, by jakoś ucywilizować warunki wokół świętego miejsca woluntariusze rozpoczęli zbieranie środków na uporządkowanie kąpieliska: w planach zbudowanie nowego mostu i drogi.

Wiaczesłau Radzimicz dla belsat.eu

Aktualności