Wzięli w nim udział pisarze, muzycy i malarze. Impreza odbyła się w jednym ze śródmiejskich podwórzy przylegającym do siedziby inicjatywy „U Centry” (“W centrum”).
Opozycyjny polityk i literat Paweł Siewiaryniec zaprezentował swoją książkę poświęconą stuleciu białoruskiej chrześcijańskiej demokracji, a poeta Sławamir Adamowicz opowiadał o powieści „Cana Europy” (“Cena Europy”), do której napisania zainspirowało go życie w Norwegii.
Muzyk Aleś Dzianisau śpiewał własne utwory do słów XX-wiecznego klasyka Uładzimira Karatkiewicza, a grafik i malarz Jan Mialnicki dzielił się tajemnicami tworzenia kreatywnych map średniowiecznej Białorusi.
Aleś Mazanik, organizator festiwalu uważa, że impreza się udała, a przy tym pokazała, że białoruszczyzna wychodzi poza granice „towarzystwa z opozycji”.
– Owszem był przykry incydent, kiedy kobiety, które tu przyszły i usłyszały język białoruski powiedziały, że „zebrała się opozycja”. – Ale to tylko przypadek. Najważniejsze, że widziałem na własne oczy jak ludzie z dziećmi kupowali podręczniki [do białoruskiego – od red.] „Mowa Nanowa”. Jeżeli więc 5-10 nowych osób zacznie potem mówić po białorusku, to znaczy, że jest wynik.
Аleś Kirkiewicz, belsat.eu