Donieck: Rosjanie przyślą nowego namiestnika?


Śmierć Aleksandra Zacharczenki w zamachu może być dopiero początkiem gwałtownych przemian w Doniecku i Ługańsku. W ciągu najbliższych dni okaże się, czy Moskwa planuje zjednoczenie separatystycznych tzw. republik, czy tylko wymieni kadrę zarządzającą.

Igor Girkin, ps. Striełkow to jedyny spośród pierwszej generacji separatystycznych watażków, który jeszcze żyje. Przywódca rebelii w Słowiańsku i pierwszy „minister obrony” tzw. Donieckiej Republiki Ludowej (DRL) w 2014r., nie zginął w zamachu. Mieszka wygodnie w Moskwie. Bryluje w rosyjskich mediach, gdzie występuje jako ekspert od Donbasu.

Nie wiadomo, czemu Rosja mu na to pozwala. W Doniecku coraz częściej mówi się, że Striełkow wróci na białym koniu, jako nowy wódz separatystów. Dziś po separatystycznych stronach i profilach w mediach społecznościowych krążyły wezwania do gromadzenia się w centrum Doniecka i Ługańska. Bo jakoby Rosja chce oddolnej rewolucji i obalenia władz obu separatystycznych tworów: DRL i ŁRL. Oraz zjednoczenia ich w jedną tzw. Noworosję.

Według innych plotek mają się odbyć przyspieszone wybory (zgodnie z wcześniejszym planem miały się odbyć w listopadzie), w których Moskwa wskaże grupę nowych namiestników w Donbasie. Nie wiadomo kto jest autorem kolportowanych fake-newsów. Mogą to być konkurujące o schedę po Aleksandrze Zacharczence grupy i koterie separatystów. Może być sam Girkin, który zwietrzył swoją szansę. Możliwe, że dezinformację sieją sami Rosjanie, by w fermencie wychwycić zbyt ambitnych i wyrywających się po władzę separatystów.

Tępy żulik i prostytutka

Kiedy Władimir Putin następnego dnia po zamachu na Zacharczenkę powiedział, że było to „podłe zabójstwo”, wiadomo było, że Moskwa chce jak najszybciej zamieść sprawę pod dywan. Bardzo szybko urządzono pompatyczny pogrzeb w Doniecku. Nie licząc separatystów, z władz zajętego przez Rosję Krymu (w tym np. deputowanej i byłej prokurator Krymu Natalii Pokłonskiej), czy Aleksandra Załdostanowa – lidera „Nocnych wilków”, czyli motocyklistów Putina, nie było tam ważnych przedstawicieli Kremla. Pogrzeb był godny bohatera narodowego, ale zorganizowany tak naprędce, by zamknąć dyskusję.

Tymczasowym szefem DRL został Dmitrij Trapeznikow ps. Maestro. Ani w Doniecku, ani w Moskwie nikt nie wierzy, że to prawdziwy nowy namiestnik separatystycznej republiki. W czasie, gdy chowano Zacharczenkę zaczęła się bowiem ostra walka o władzę.

Jedyny żyjący spośród sławnych watażków, Igor Girkin ps. Striełkow ma ochotę wrócić z wygodnej emigracji w Moskwie do Doniecka. Źródło: slovo.net

Na pogrzebie był obecny ledwo powłóczący nogami, poraniony w zamachu Aleksandr Timofiejew, ps. Taszkient. Ten tzw. minister podatków DRL nadzoruje ciemne interesy separatystów: handel węglem, przemyt, produkcję podrabianego alkoholu itd. Na pogrzeb przyszedł, by zademonstrować, że wciąż żyje i liczy się w walce o władzę.

Ale tuż po zamachu głośne, oskarżające o zbrodnię Kijów odezwy wygłaszał szef tzw. parlamentu DRL Denis Puszylin. W odróżnieniu od frontowych watażków Zacharczenki, czy Timofiejewa, Puszylin jest separatystą w garniturze. Bardziej politykiem, niż wojskowym. Ukraińskie media spekulują, że jeśli Moskwa wybierze wariant wymiany generacji watażków na bardziej umiarkowanych, zdolnych do jakiejś formy porozumienia z Kijowem, będzie to właśnie Puszylin i jego ludzie.

W walce o władzę w Doniecku liczyć się może i siedzący na emigracji w Moskwie Girkin. Cieszy się dużym autorytetem, jako wódz pierwszej fazy wojny z Ukrainą. Ma najwyraźniej poparcie Moskwy, która pozwala mu działać w Rosji, prowadzić biznes i komentować sytuację w DRL. Czasem bardzo radykalnie.

– Zacharczenką wszyscy byli już zmęczeni, podkładał się wszystkim jak prostytutka i był tępym żulikiem i złodziejem – powiedział bezceremonialnie Striełkow tuż po pogrzebie zabitego lidera z Doniecka.

A teraz nie ustają spekulacje, że to jego Moskwa przyśle, by objął władzę w Doniecku. W zajętym przez separatystów Donbasie trwa ferment. W Doniecku trwa chaotyczne poszukiwanie domniemanych sprawców zamachu i tropienie spiskowców. Separatyści zaczynają podejrzewać się nawzajem o zdradę. Z Ługańska uciekł do Rosji Siergiej Kozłow, tzw. premier ŁRL. Ukraińscy obserwatorzy raportują o wycofaniu z frontu do Doniecka niektórych oddziałów separatystów. Oliwy do ognia dolewa sama Moskwa. To w rosyjskiej prasie (dziennik Moskowskij Komsomolec) pojawiły się spekulacje o powrocie Girkina do Doniecka.

Jak drogo sprzedać Donbas?

Dla Moskwy Donbas stanowi część znacznie bardziej skomplikowanej układanki. I interesy mieszkańców tzw. DRL i ŁRL najmniej się będą tam liczyć. Problem Moskwy z Zacharczenką polegał na tym, że nie nadawał się on na kogoś, z kim można rozmawiać. Był watażką z frontu i przywódcą pół-mafijnej struktury. A do tego miał na rękach krew ofiar wojny. Podobnie jest z Girkinem-Striełkowem. Ukraińcy nie usiądą do stołu i nie będą negocjować z kimś, kto wywołał pierwszą rebelię w Słowiańsku.

– Moskwa ma dylemat: albo postawi na jednoczenie tzw. republik i powrót projektu „Noworosji”, co oznacza zaostrzenie konfrontacji z Ukrainą i prawdopodobną eskalację na froncie, albo wymieni separatystów w mundurach na tych w garniturach, by pozorować i przeciągać negocjacje o jakiejś formie powrotu Doniecka i Ługańska do Ukrainy – mówi Jurij Butusow z portalu censor.net.

W obu przypadkach chodzi o Ukrainę. O to, jak za pomocą Donbasu doprowadzić w nadchodzących wyborach do władzy w Kijowie partię prorosyjską, albo przynajmniej taką, która będzie się o Donbas targować. Już samo wysyłanie takich sygnałów zagra na korzyść Moskwy. Bo w Kijowie jest wielu polityków, z prącą do władzy Julią Tymoszenko na czele, którzy obiecują, że zakończą wojnę i zjednoczą Ukrainę. Rzucają absurdalne obietnice, że zrobią to bezkrwawo. Podgrzewają i tak powszechny, zwłaszcza na wschodzie kraju, nastrój zmęczenia wojną.

Ale jest i druga strona medalu. Ewentualne zaostrzanie sytuacji na Donbasie i eskalacja wojny pomoże prezydentowi Petro Poroszence. Bowiem to on ma wszelkie instrumenty, by pokazać Ukraińcom, że jest liderem w wojnie z Rosją. Dlatego to, kogo przyśle Moskwa, by rządził w Doniecku i Ługańsku, zależy dziś najbardziej od sondaży poparcia dla polityków w Kijowie i rozkładu sił politycznych na Ukrainie.

Michał Kacewicz/belsat.eu

Aktualności