Dobrowolna organizacja wojskowa w ramach WNP. Czy Białorusi grozi rosyjski koń trojański?


W Mińsku odbyło się plenarne posiedzenie Dobrowolnego Stowarzyszenia Wspierania Armii, Sił Powietrznych i Marynarki Wojennej WNP  (DOSAAF). Jest ono spadkobiercą organizacji o tej samej nazwie działającej w ZSRR, a obecnie grupuje stowarzyszenia zajmujące się „wojennym i patriotycznym wychowaniem młodzieży” z Rosji, Białorusi, Armenii, Tadżykistanu, Kirgistanu. W wydarzeniu udział wzięli m.in. premier Białorusi, sekretarz Rady Bezpieczeństwa, ministrowie obrony i sportu, byli wojskowi w randze generałów i goście z krajów byłego ZSRR.

Obrona i patriotyzm. Tylko jaki?

Według ministra obrony Białorusi Andreja Raukowa, DOSAAF musi stać się kuźnią kadr wykwalifikowanych pod względem wykorzystywania nowego uzbrojenia i organizacji obrony terytorialnej. Trochę odmienne zdanie ma na ten temat ma Stanisłau Zaś p.o. sekretarza Rady Bezpieczeństwa Białorusi. Uważa on, że stowarzyszenie powinno aktywnie zaangażować się w wychowanie młodzieży w duchu patriotyzmu, ponieważ brak troski o młode pokolenie stwarza bezpośrednie zagrożenie dla państwa.

“Jaki jest cel takiej edukacji? Jeśli ma ona nauczyć miłości do ojczyzny, miłości do Białorusi, obrony Białorusi przed zewnętrzną agresją – będzie dobra. A jeśli miłości do rosyjskiego świata, tworzenia oddziałów kozackich ,czy Bóg wie czego – to już zmienia postać rzeczy.”- komentuje dla Belsat.eu emerytowany major białoruskiej armii Siarhiej Wazniak.

Na Białorusi nie od dziś istnieją organizacje prorządowe, które zgodnie z własnymi statutami powinny przyczynić się do wychowania młodego pokolenia w duchu patriotyzmu i miłości do ojczyzny np. Białoruska organizacja pionierska, oktiabryści, czy Białoruski Republikański Związek Młodzieży. Ale prezentowany prze nie “patriotyzm” ma specyficzne znaczenie.

“U nas być patriotą – to kochać Aleksandra Łukaszenkę! To nie miłość do ojczyzny. Tu nie trzeba kochać Białorusi. Jeśli kochasz prezydenta, to znaczy, że jesteś patriotą!” – wyjaśniał Wazniak.

Obrona terytorialna – przyszła partyzantka?

Eksperci wojskowi uważają, że Białoruś poprzez podpisanie traktatu bezpieczeństwa z Rosją i innymi krajami byłego ZSRR ma obowiązek współpracy z armią rosyjską w celu stworzenia obrony terytorialnej. Emerytowany pułkownik i były pracownik DOSAAF Lawon Spatkau nie dostrzega dużych możliwości dzisiejszego systemu obrony państwa.

“W rzeczywistości, dzisiejsza obrona terytorialna to pilnowanie kilku zakładów przemysłowych czy mostów. Obrona ta, w wypadku wojny powinna zmienić się w ogólny narodowy sprzeciw, coś w rodzaju walk partyzanckich podczas Wielkiej Wojny Ojczyźnianej” – podkreśla Spatkau.

Przed kim się bronić?

Uczestniczący w posiedzeniu białoruscy urzędnicy wysokiej rangi wielokrotnie podkreślali, że DOSAAF to jeden z filarów obrony kraju i należy zintensyfikować jego działanie. Jednak w świetle wydarzeń na Ukrainie białoruscy urzędnicy powinni zastanowić się głębiej przed kim Białoruś powinna się bronić. Tymczasem gdy w marcu ubiegłego roku Rosja rozpoczęła agresywne działania przeciw Ukrainy, przedstawiciele DOSAAF Białorusi i Rosji wybierali  wspólne prezydium – główny organ wykonawczy organizacji, która ma obecnie siedzibę w… Moskwie. W świetle wydarzeń na Ukrainie – zainicjowanej rzez Rosję wojny hybrydowej z udziałem „zielonych ludzików”. DOSAAF może stać się “koniem trojańskim” białoruskiej obrony narodowej.

JA/Biełsat

www.belsat.eu/pl/

Aktualności