Do zatrzymanych dziennikarzy nie puszczają adwokatów. Trwa gra na czas?


Od wczoraj w Mińsku trwają przeszukania w redakcjach i mieszkaniach mińskich dziennikarzy, podejrzanych o nielegalny dostęp do płatnej subskrypcji materiałów państwowej agencji informacyjnej BiełTA. Kilkoro z nich zatrzymano, przebywają obecnie w areszcie.

O wydarzeniach ostatniej doby opowiedziała nam córka Haliny Ułasik, zatrzymanej wczoraj redaktorki portalu tut.by.

Kiedy do Walerii zadzwonił śledczy z informacją, że jej matkę zatrzymano, ta szybko zwróciła się do adwokata. W Komitecie Śledczym poinformowano ją, że z przesłuchania matkę zabrano do aresztu. Poradzono, aby przekazała jej paczkę.

W ciągu godziny Waleria była już pod aresztem z paczką. Towarzyszyli jej znajomi. Jednak nie znaleźli tam jej matki. Podobno była jeszcze na przesłuchaniu w Komitecie Śledczym. Poradzono, żeby odwieźć paczkę tam. W Komitecie Śledczym oznajmiono im, że nikogo o nazwisku Ułasik tam nie ma. Udało się ją tam odnaleźć dopiero po kolejnym telefonie do śledczego. Paczkę przekazano.

Jeszcze wczoraj wieczorem adwokat zawiadomił Walerię, że dziś w południe powinno odbyć się przesłuchanie, po którym dziennikarze prawdopodobnie zostaną zwolnieni. Dziś ok. 12 zadzwonił do Komitetu Śledczego, aby się upewnić, czy nic się nie zmieniło. Zmieniło się – śledczy wyjaśnił mu, że… na razie nic nie wiadomo, ale dziś chyba już nic się nie odbędzie.

Następnie Waleria spotkała się z adwokatem osobiście. Dowiedziała się od niego, że jej matka ma status podejrzanej, ponieważ w innym razie nie miano by prawa zatrzymać jej nawet na trzy dni. Mecenas starał się więc wyrobić przepustkę do aresztu, aby spotkać się ze swoją klientką. Śledczy, który takie przepustki wystawiał mu już nie raz, zażądał najpierw przesłania mu dokładnych danych osobowych. Prawdopodobnie tylko po to, aby przeciągnąć czas – uważa adwokat.

Od wczoraj niemal przez całą noc do aresztu dzwoniła Waleria, chcąc dowiedzieć się, czy na pewno przebywa tam jej matka. Dowiedziała się, że… obywatelki o takim nazwisku tam nie ma. A o 7:30 rano w ogóle odmówiono udzielenia informacji na temat zatrzymanych, ignorując prawo członka rodziny do uzyskania takiej informacji. Adwokat zapewnił ją jednak, że jej matka nie może być nigdzie indziej. W tym czasie wyjaśniono już, że w areszcie „odnalazła się” redaktorka naczelna tut.by Maryna Zołatawa.

– Było jasne, że one tam są, ale nikt nie chciał tego oficjalnie potwierdzić. Dopiero o 14.00 przyznali, że jest tam taki człowiek w areszcie. Była kolejka, wypisywano oświadczenia, sprawdzano paczki. I dopiero gdzieś o 16.00 wręczyłam paczkę – powiedziała nam Waleria.

Jej zdaniem te rzekomo niezrozumiałe działania funkcjonariuszy świadczą o jednym – grają oni na czas. Świadomie doprowadzając do paradoksalnej sytuacji.

HA, KA, cez/belsat.eu

Aktualności