Dziadok przybył do stolicy przed północą, Aliniewicz dopiero nad ranem.
Studenta Mikałaja Dziadka zatrzymano w 2010 r. Był podejrzany o obrzucenie butelkami z „koktajlem Mołotowa” rosyjskiej ambasady w noc z 30 na 31 sierpnia 2010. Potem oskarżono go też o zaatakowanie oddziału Biełarusbanku oraz w nielegalnej akcji przed Sztabem Generalnym Sił Zbrojnych Białorusi 19 września 2009 r.
Skazano go na 4,5 roku pozbawienia wolności w tzw. „sprawie anarchistów”. W ub. roku na kilka dni przed końcem wyroku Dziadok został skazany dodatkowo na rok kolonii o zaostrzonym rygorze – za łamanie regulaminu więziennego. Więzień nie przyznał się do winy. Konsekwentnie odmawiał napisania prośby o ułaskawienie.
[vc_single_image image=”368142″ img_size=”large”]
Anarchistę Ihara Aliniewicza zatrzymano za „atak na rosyjską ambasadę” oraz za udział w akcji koło Sztabu Generalnego. Oskarżono go to też o podobne ataki na kasyno Shangri La i budynej banku „Moskwa – Mińsk 31 maja 2010.
Skazano go na 8 lat pozbawienia wolności za akt chuligański przeprowadzony przez grupę osób oraz zniszczenie mienia w niebezpieczny sposób i w szczególnie znacznym rozmiarze. Jak mówi jego matka, Ihar trzykrotnie odmówił wspópracy z KGB (m.in. otrzymał propozycję zostania hakerem) i właśnie dlatego wszczęto skazano go na tak wysoki wyrok.
Przebywając w areszcie śledczym KGB Aliniewicz prowadził więzienny dziennik. Wstrząsającą relację udało mu się opublikować w książce „Jadę na Magadan”. Więzienna administracja bezskutecznie nakłaniała go napisania prośby o ułaskawienie.
[vc_single_image image=”368143″ img_size=”large”]