W co prezydencka gazeta uzbroiła Biały Legion: analiza „dowodów”


„SB. Biełaruś Siegodnia” – największa gazeta w kraju opublikowała tzw. materiał śledczy w sprawie Białego Legionu, ilustrując je szeregiem zdjęć mających demonstrować nielegalną broń skonfiskowaną byłym członkom nieistniejącej od lat organizacji.

Jednak na zdjęciach widzimy „uzbrojenie” klubu militarno-sportowego Patryjot, który działał absolutnie legalnie. Klub funkcjonował pod pełną kontrolą miejscowego KGB i milicji – ich przedstawiciele nawet często uczestniczyli w zajęciach.

W związku z tym w Internecie oraz w prywatnych archiwach osób działających w klubie zjawiały się zdjęcia ze zwykłymi replikami automatów, które teraz gazeta „SB” przedstawia jako prawdziwą broń. Chociaż byłoby przecież dziwne, gdyby członkowie tajnego ugrupowania zbrojnego robili sobie zdjęcia w mundurach, z odsłoniętymi twarzami i z bronią bojową.

Co widzimy na pierwszym zdjęciu? Ktoś demonstruje naszywkę Białego Legionu na tle taśmy z nabojami. Wydawałoby się, że to jednoznaczny dowód. Jednak nawet jeżeli taśma nie została podrzucona, to każdy miłośnik strikeballu wie, że kupić taki element wyposażenia można legalnie – w sklepie.

Wchodzimy w Google, wpisujemy „taśma nabojowa atrapa” lub „taśma nabojowa kupić”.

I od razu znajdujemy co najmniej kilkanaście rosyjskich, białoruskich i ukraińskich sklepów, które sprzedają takie same taśmy z rozbrojonymi nabojami.

Na innej stronie przeznaczonej dla miłośników militariów widzimy nawet taśmę z identycznym oznaczeniem LPS – lekka kula ze stalowym rdzeniem.

Takie repliki nabojów i taśm są regularnie używane przez kluby militarne podczas ćwiczeń lub przez wojskowych rekonstruktorów historycznych w celu stworzenia realistycznego wizerunku żołnierza.

Na kolejnym zdjęciu grupa nastolatków trenuje walkę wręcz. Żadnego kryminału w tym nie ma.

Idziemy dalej… Na pierwszym planie widzimy chłopaka z niemieckim karabinem Mauser 98k kalibru 7,92 mm. Z punktu widzenia przygotowywania bojowników to dziwny wybór broni. Takiego kalibru nie używa dziś żadna armia ani służba mundurowa w Europie. Gdzie szukać nabojów do takiego karabinu?

Czyżby Białemu Legionowi łatwiej było kupować drogie i niemal zabytkowe naboje niż uzbroić się w powszechnie dostępną radziecką broń o standardowym kalibrze, która tonami wala się po całym świecie?

A do tego w jakim celu „bojownicy” mieliby robić sobie zdjęcia z bronią palną i pokazywać twarz? Po co mieliby pokazywać nielegalnie posiadaną broń palną w obecności dzieci, które o wszystkim mogą opowiedzieć w szkole i w domu?

Odpowiedź jest prosta. I karabin i automat AK-74 chłopaka, który przykucnął obok to broń strikeballowa lub kolekcjonerska replika.

A posiadanie przez klub takiego „uzbrojenia” to nie sekret, lecz fakt wiadomy wszystkim, ponieważ nic nielegalnego w nim nie ma.

Następne zdjęcie jest po prostu anegdotyczne. Widzimy na nim paczki z nabojami IŻ-SPL. T absolutnie nie bojowe, sygnałowe naboje kalibru 4,5 mm do pistoletu startowego, na który nie trzeba mieć żadnego zezwolenia. Obok, zapewne, żeby wszystko wyglądało solidniej, leżą dwa ślepe naboje bez kul i jeden z kulą. Pewnie z tej taśmy z rozbrojonymi nabojami.

Ale kropkę nad „i” stawia groźny pistolet leżący obok. To ewidentnie kopia amerykańskiego Colta 1911. Nie widzimy jednak ani jednego ostrego naboju do niego. Nic dziwnego, pistolet wyprodukowała firma Gletcher, której nazwę widzimy na pudełku.

Gletcher wyrabia nie broń bojową, ale ASG (czyli pneumatyczną), na którą też nie trzeba żadnych zezwoleń. Oto strona jednego ze sklepów, który sprzedaje takie pistolety na Białorusi.

Szybkość, z jaką kompozytowa lub stalowa kulka wylatuje z lufy takiego pistoletu to ok. 100 m/s. Może ona wyrządzić krzywdę trafiając w oko.

Jeżeli jednak traktować ją jako broń (a prawo tego nie czyni), to z równym powodzeniem bronią można ogłosić łuki i strzały, które robiliśmy w dzieciństwie bawiąc się w Robin Hooda.

Właśnie pod tym zdjęciem „SB” równie bezpodstawnie pisze, że „Biały Legion faktycznie przygotowywał się do obalenia władzy”. Widocznie właśnie uzbrojony w karabiny i pistolety na kulki „legioniści” zamierzali iść przeciwko automatom i karabinom maszynowym milicji, wojsk wewnętrznych, KGB i Służby Bezpieczeństwa Prezydenta.



Na następnym zdjęciu mamy naboje – groźne kulki do „broni” pneumatycznej lub myśliwski śrut, fragment już wspomnianej taśmy nabojowej oraz naboje do broni gładkolufowej, które też można kupić legalnie.

Konkretnie, w pudełku znajduje się opakowanie nabojów Safari Professional po 10 sztuk. Akurat takich nie znalazłem w sprzedaży, ale takie same tylko po 25 sztuk są w wolnej sprzedaży – na białoruskiej stronie internetowej.

Dalej jest już zdjęcie całego arsenału, który widzieliśmy już w państwowej TV i jeszcze w marcu – również w „SB”.

Jest tu coś podobnego do AKSU – być może też replika lub zabawka ASG, znany już nam „AK-74” – w podobnej wersji. Strzelby – wiatrówki, które można kupić w każdym sklepie myśliwskim, karabin gładkolufowy Sajga 410, który przypomina wyglądem automat Kałasznikowa, ale nie jest bronią wojskową i jest dostępny wolnej sprzedaży.

Mówiąc szczerze, można odnieść wrażenie, że białoruskie służby oraz propagandyści działają niezbyt profesjonalnie, w związku z czym nie są w stanie zademonstrować czytelnikom i widzom kadrów, które nie dementowałyby ich własnych oskarżeń.

Z drugiej strony, być może śledczy i przedstawiciele resortów siłowych tak brzydzą się swojego udziału w zleconym z góry żałosnym politycznym show, że nawet nie silą się, aby baza dowodowa w sprawie „legionistów” budziła jakiekolwiek zaufanie. Zamiast tego, żeby zająć się rzeczywistymi zagrożeniami dla kraju i bezpieczeństwa obywateli, zmusza się ich do wyłapywania białoruskich patriotów, którzy organizowali obóz militarny z „bronią” ASG.

A co do dziennikarzy „SB”, którzy napisali anonimowy artykuł… Przecież i tak poziom ich umiejętności zawodowych, szczerość i sumienie nie jest dla czytelników żadną zagadką.

Аlaksandr Hiełahajeu, belsat.eu

Aktualności