Czyhunka: Pozerzy z Marinej Horki


Łukaszenka nakazał swoim służbom „wyjaśnić sprawę” Białorusinów walczących na Ukrainie po obydwu stronach frontu. Nazwał ich pozerami – chyba po ostatnich doniesieniach medialnych o weteranach walki o Noworosję, którzy po powrocie frontu swobodnie odpoczywają na białoruskiej ziemi wrzucając do internetu rozmaite fotki z bronią i bez.

Z tymi, którzy wspierają ukraińską armię w oddziałach ochotniczych będzie raczej trudno się rozprawić. Białoruscy ochotnicy, o ile mają trochę oleju w głowie wiedzą, że ich droga do ojczyzny pozostaje zamknięta i przychodzi im się ubiegać się o ukraińskie obywatelstwo. I pewnie mimo całej biurokratycznej mitręgi, bo Ukraina ma problemy z okazaniem wdzięczności, pewnie je otrzymają. Nie jest trudno określić profil Białorusina walczącego po stronie ukraińskiej. Jest to wróg rosyjskiego imperializmu, rusyfikacji i Łukaszenki. A na Donbas jedzie nie dla pieniędzy, ale dla idei. Wielu z nich zresztą zanim pojechało na Ukrainę zdążyło już sobie wyrobić pokaźne kartoteki w KGB.

Inaczej jest z aktywnymi zwolennikami „russkiego miru”. Tych nikt na Białorusi specjalnie nie prześladuje. Co ciekawsze, statystyka pokazuje, że w wielu przypadkach są to byli żołnierze białoruskiej armii i to służący w przeszłości w elitarnych oddziałach. Czyżby państwo zatrudniające rzesze ideologów nie umiało im wyjaśnić, że służba w białoruskiej armii ma służyć obronie własnego terytorium, i nie przewiduje po zakończeniu służby gościnnych występów w krajach sąsiednich w celu zabijania jego obywateli?

Łukaszenka zatem – zamiast jak ma to w zwyczaju kręcić – powinien wydać np. rozkaz ideologicznego wyprostowania żołnierzy 5 samodzielnej brygady specnazu GRU stacjonującej w Marinej Horce. Popularnym zajęciem byłych specnazowców z tej właśnie elitarnej jednostki jest bowiem służba w szeregach armii „Donieckiej Republiki Ludowej”. W ubiegłym roku białoruscy dziennikarze naliczyli, co najmniej czterech takich śmiałków. W tym roku jeden zdążył oddać życie za DRL.

I mowa tu tylko o tych, którzy postanowili się pochwalić swoimi osiągnięciami w sieciach społecznościowych. Białoruskie władze powinny wysłać tam swoich najlepszych politruków, a przecież takich na Białorusi nie brakuje. Na pewno zdołają umiejętnie przekonać żołnierzy, że umiejętności nabyte podczas szkoleń nie powinny być wykorzystywane do uśmiercania przedstawicieli bratniego w końcu narodu ukraińskiego.

Jeżeli szukać pozerów, to najpierw pod własnym bokiem.

Maksym Czyhunka, belsat.eu

Aktualności