Dla Polaka wakacyjny wyjazd w Tatry jest rzeczą tak normalną, jak korki na Zakopiance, czy na łańcuchach pod Giewontem. W polskie góry wybierają się chętnie i obcokrajowcy, także z krajów historycznie i kulturowo Polsce najbliższych – Białorusi i Ukrainy. Dlaczego przyjeżdżają w Tatry i co łączy ich z Podhalem?
Przez lata w mediach pojawiały się doniesienia o nowych „dokonaniach” turystów z Rosji, jednak głównie na Krupówkach i zazwyczaj pod wpływem alkoholu. Od aneksji Krymu w 2014 roku, kiedy to sytuacja polityczna pomiędzy Unią Europejską i Rosją zaogniła się, „struktura narodowościowa” przyjeżdżających na Podhale się zmieniła, co widać gołym okiem.
Maszerując z parkingu przy przejściu granicznym w Łysej Polanie w kierunku Morskiego Oka nie zauważyliśmy ani jednego samochodu na rosyjskich rejestracjach. W oczy rzucały się za to numery białoruskie i ukraińskie. Przy czym „białoruskich” i „ukraińskich” samochodów mogło stać tam dużo więcej, bo te należące do imigrantów mogą być na polskich rejestracjach.
– Mieszkam w Polsce od kilku lat i wyjazd w Tatry jest dla mnie stałą częścią wakacji. Za to pierwszy raz zabieram tu dzieci, którym bardzo się podoba. Tatry są już częścią i mojej kultury – mówi idąca z dwiema córeczkami Julia z Białorusi.
Białoruś to państwo bez gór i morza, którego głównymi atrakcjami przyrodniczymi są liczne rzeki, jeziora i Puszcza Białowieska. By wędrować po górach, Białorusini muszą więc wyjeżdżać za granicę. Polskę wybierają ze względu na niskie koszty i łatwy dojazd:
– Kiedyś jeździło się w ukraińskie Karpaty, kiedy jeszcze było to tanie. Starsi wspominają wyjazdy na Kaukaz, w armeńskie góry, ale to też jest już za drogie. Najtaniej dla nas jest pojechać pociągiem do Warszawy i dalej autobusem w Tatry. To bardzo tanio! – twierdzi nastolatek z Mińska, spotkany w centrum Zakopanego.
Nie znając Tatr od dziecka, Białorusini atrakcji turystycznych szukają w Internecie i przewodnikach. Z jednej strony realizują więc „punkty obowiązkowe”, jak marsz w tłumie do Morskiego Oka, z drugiej zaś wpadają na pomysły, o jakich nie myślą „znający Tatry” Polacy.
– Jesteśmy w Zakopanem pierwszy raz, polecił nam wyjazd znajomy. Chcielibyśmy wypożyczyć rowery górskie i pojeździć po górach rowerami. W sieci widzieliśmy reklamy kilku wypożyczalni – dodaje nastoletni turysta z Mińska.
Inaczej wygląda sprawa z Ukraińcami, których południowa granica oparta jest o Karpaty, z najwyższym szczytem – Howerlą – o wysokości 2061 m.n.p.m. Tych spotykaliśmy już nie tylko w dolinach, ale i w Tatrach Wysokich.
– Uciekliśmy w góry przed zgiełkiem na głównych szlakach – mówią po polsku turyści z Tarnopola, spotkani w Świstówce Roztockiej.
Choć trudno teraz mówić o ścisłych związkach Białorusinów i Ukraińców z Tatrami, w przeszłości było inaczej. Początek świetności Zakopanego przypada na czasy rozbiorowe, gdy zjeżdżała się tu szlachta i inteligencja nie tylko z Galicji, ale z całej byłej Rzeczpospolitej Obojga Narodów. I tak pierwszy naczelnik TOPR Mariusz Zaruski pochodził z Podola, należącego wtedy do Imperium Rosyjskiego, a dziś do Ukrainy. Podolskim ziemianinem był też Zygmunt Gnatowski, fundator i pierwszy właściciel willi Koliba, pierwszego domu postawionego przez Stanisława Witkiewicza w stylu zakopiańskim.
Styl zakopiański, powstały w roku 1891, został na Podhalu zarzucony wraz z wybuchem Wielkiej Wojny w roku 1914. Dziwić wiec może, że najmłodsze budynki w tym stylu architektonicznym odnajdziemy dziś na Białorusi. Jako, że budownictwo takie uważane było za kwintesencję architektury polskiej, stało się ono popularne wśród mieszkającej nad Niemnem szlachty. W tej manierze stawiano też domy dla osadników polskich jeszcze przed II wojną światową.
Część z nich jest dziś zaniedbana – po wysiedleniu ludności polskiej i kolektywizacji stały się one własnością kołchozów. Białorusini i mniejszość polska na Białorusi doceniają jednak ich wyjątkowość, próbując objąć je ochroną konserwatorską.
Polskie góry mogą się stać jeszcze popularniejszym kierunkiem wyjazdów turystów zza wschodniej granicy. Ukraińcy już teraz podróżują po Unii Europejskiej bez wiz, z kolei Białorusini czekają na obniżenie kosztów wiz szengeńskich, co może nastąpić 1 stycznia 2018 roku. Polacy już teraz mogą odwiedzić Grodzieńszczyznę i białoruską część Puszczy Białowieskiej bez wizy. Wizy nie potrzeba także, by polecieć do Mińska.
PJr, belsat.eu