Centralna Komisja Wyborcza chce przyśpieszyć datę wyborów


Od kilku miesięcy przewodnicząca CKW Lidzija Jarmoszyna wymieniała 15 listopada jako najbardziej wiarygodną datę przeprowadzenia wyborów prezydenckich na Białorusi. Po wtorkowej rozmowie z Aleksandrem Łukaszenką zmieniła zdanie.

„Doszliśmy do wniosku, że bardziej prawdopodobne i uzasadnione jest przeprowadzenie wyborów o miesiąc wcześniej – a mianowicie 11 października” – oświadczyła Jarmoszyna.

Wysunięta przez inicjatywę „Referendum Ludowe” kandydatka na prezydenta Taćciana Karatkiewicz uważa, że w ten sposób władze znowu demonstrują swój stosunek do obywateli i sprawiedliwości procesu wyborczego:

„Władze zachowują swoją tradycję nieprzysłuchiwania się do głosu obywateli. Pod koniec czerwca i w sierpniu ludzie wyjeżdżają i wypoczywają. Oznacza to, że bardzo trudno będzie przejść etap zbierania podpisów” – uważa opozycyjna kandydatka.

Kandydat na prezydenta sprzed pięciu lat Uładzimir Niaklajeu zwraca uwagę na kontekst gospodarczy możliwej zmiany planów:

„Przyczyną przeniesienia wyborów na wcześniejszy termin jest nie polityka, lecz gospodarka. Sytuacja gospodarcza jest zła, a jutro będzie jeszcze gorsza. I im głębiej w jesień, tym bardziej będzie pogłebiać się kryzys” – ostrzega poeta i były więzień polityczny, a obecnie przywódca ruchu „O państwowość i niepodległość Białorusi”.

Wzrost cen, skracanie tygodnia pracy i zmniejszanie zarobków w głównych zakładach przemysłowych kraju, zwiększenie się ilości bezrobotnych oraz inne propblemy gospodarcze, które mogą doprowadzić do niepokojów społecznych. Prawdopodopbie wszystko to razem wzięte zmusiło obecnego przywódcę Białorusi do przeprowadzenia wyborów przed zaplanowanym terminem.

Zmniejsza się też popularność Łukaszenki. Wg Niezależnego Instytutu Badań Społeczno-Ekonomicznych i Politycznych (NISEPD) głosować na obecnego białoruskiego przywódcę we wrześniu ub. roku było gotowych 45 procent respondentów, w grudniu – 40 proc., a w marcu tego roku – zaledwie 34,2 proc.

„Wiele było pisaniny pod koniec ubiegłego roku. Że Łukaszenka przeprowadzi wybory w lutym, w w marcu – zanim nie nastąpiły gorsze czasy, wykorzysta sytuację na Ukrainie – komentował spekulacje sam prezydent. – Ale obiecałem wtedy, że wybory przeprowadzimy uczciwie i na czas.”

Ale cena słów Łukaszenki jest dobrze znana. Od 20 lat społeczność międzynarodowa uważa sposób organizacji i przeprowadzania wyborów na Białorusi za niedemokratyczny, niesprawiedliwy i nieodpowiadający nawet białoruskiemu prawu.

 

Juraś Sałodki, belsat.eu 

 
Aktualności