Białoruskiej opozycyjnej deputowanej obcięto pensję za niewłaściwe wyjazdy zagraniczne


Według dekretu Łukaszenki, parlamentarzysta na Białorusi powinien przynajmniej 10 dni przed wyjazdem poprosić o zgodę administrację prezydenta.

Hanna Kanapacka jest jedną z dwóch opozycyjnych deputowanych wpuszczonych przez Łukaszenkę do parlamentu. Od czasu wyborów we wrześniu ub. parlamentarzystka odwiedziła Berlin, Sztokholm i dwukrotnie Warszawę, gdzie spotykała się z politykami i dziennikarzami. W czerwcu odbyła również dwudniową wizytę w Brukseli. Właśnie te dwa robocze dni księgowość białoruskiej Izby Przedstawicieli odliczyła od jej wypłaty. Uładzisłau Szczepau – szef Komisji ds. Polityki Gospodarczej, której członkiem jest posłanka, poinformował, że postanowił zmniejszyć jej uposażenie, gdyż naruszyła porządek wyjazdów.

Zdaniem Kanapackiej, pomysł, by prezydencki urzędnik decydował dokąd ma jeździć parlamentarzysta, jest niedorzeczny. Deputowana dowiedziała się również od przewodniczącego Izby Przedstawicieli Uładzimira Andrejczanki, że za granicą wygłasza opinie różniące się od tego, co prezentuje większość parlamentarzystów, i że jej wyjazdy wywołują zazdrość pozostałych. Kanapacka przypomniała też, że jej dokładnie umotywowane prośby o wyjazd nie uzyskują akceptacji.

– Te dwa dni [nierozliczone przez księgowość parlamentu – przyp. red.] są próbą wywarcia nacisku. I następnym razem zrobią to samo. Nie chodzi o dwie dniówki, te pieniądze nie mają dla mnie większego znaczenia. Chodzi o to, że nikt nie rozumie roli, jaką powinien pełnić deputowany. Chcę zmienić tę sytuację i sposób myślenia. Jeżeli istnieje opozycyjny deputowany, to ma prawo wyrażać swoje opinie – nawet różne od punktu widzenia Izby. To zupełnie normalne – istnieje pluralizm opinii i jest to dobre dla Białorusi – dodaje Kanapacka.

jb belsat.eu tut.by

Aktualności