Emigracja, azyl polityczny, opozycja, ale też miłość, podróże i… terroryzm. O swojej “awanturniczo-emigranckiej” książce opowiadał wczoraj w Warszawie debiutujący białoruski literat Zmicier Kustouski.
Prezentacja książki o białoruskim tytule “Prytułak” (azyl, przytułek, schronienie) odbyła się w środę w Białoruskim Domu w Warszawie. Rozpoczęła się w świetle policyjnych lamp, trzasku megafonów i grzmocie bębnów – ulicą Wiejską przechodziła właśnie demonstracja. W takiej scenografii słuchacze weszli w świat Aleha – młodego białoruskiego opozycjonisty, który porzuca “Kraj” i wybiera Polskę. Tu na “Zachodzie” będzie teraz żył, a właściwie starał się przetrwać, bo autor nieustannie rzuca go w nowe przygody.
– Napisałem książkę o emigracji. Wielu myślało, że będzie ona bardzo filozoficzna, ale taka nie jest. Powstał thriller dla młodego czytelnika – mówi autor.
Debiut Kustouskiego nie jest literaturą faktu, chociaż fabuła często nawiązuje do emigranckiej rzeczywistości. Opisuje życie demokratycznych aktywistów, którzy po pacyfikacji demonstracji antyrządowych, na fali represji uciekli z “Kraju”. W Polsce dostają azyl, zakładają opozycyjne organizacje, walczą o lepszy los swojego narodu, tworzą, studiują, kochają (tego ostatniego aspektu w książce nie brakuje).
Polskiego czytelnika może zainteresować to, że książka pokazuje wszystkie twarze imigracji politycznej z “ostatniej dyktatury w Europie”. Są tu nie tylko koncerty i akcje solidarności, ale też szara codzienność: kolejki po zasiłek, problemy ze znalezieniem pracy i wynikające z nich dorabianie na czarno.
– Słuchałem opowieści znajomych azylantów, tego jak to wyglądało po protestach na Płoszczy w 2010 roku. O różnych szemranych biznesach, w których pracowali – opowiada Zmicier. – Książka ma oznaczenie “+18” bo są tu narkotyki, trochę przemocy i erotyki. Ale żadnego ostrego porno – dodaje autor.
Przygody Aleha to literacki debiut Zmitra, który nad pracował nad książką ponad trzy lata. Wiele osób znających autora uważa, że w dużym stopniu opisał siebie.
– Czytając książkę, długo miałem wrażenie, że Aleh to Dzima. Te same cechy charakteru, takie same zachowania, pasje, te same miejsca – mówi podczas prezentacji przyjaciel autora. – Ale potem to się zmieniło. Autor opisuje w książce sytuacje, w których sam by się nigdy nie znalazł.
Bohater wpada bowiem z jednej kabały w drugą. Przemyt narkotyków i zamach to tylko dwie pozycje na długiej liście “dokonań” młodzieńca.
– Chociaż wydarzenia są fabularne, to każdy z nas zna kogoś, kto wszędzie gdzie się pojawi, umie napytać sobie biedy – komentuje twórca powieści przygodowo-emigracyjnej.
Sam przyznaje jednak, że bohater jest w jakimś stopniu alter ego autora.
– Jeżeli chodzi o gust muzyczny, cały ten punk, koncerty, to tak. Ale nie mogę powiedzieć: “Aleh to w 80 procentach ja” – mówi Zmicier.
Za to autor przez jakiś czas był swoim bohaterem. Białoruscy filmowcy postanowili stworzyć filmowy zwiastun książki.
– Przez cztery godziny chodziłem w takiej bluzie jak na okładce po Warszawie. Kazali mi stać się Alehiem, nazywali mnie tylko tym imieniem. To było ciekawe doświadczenie – opowiada Zmicier.
Na okładce widzimy znaczek “+18”, jednak książka jest dla młodego widza.
– Powinna się spodobać dwudziesto-, dwudziestopięciolatkom, no może do trzydziestki. Ale znam i starszych czytelników, którym przypadła do gustu – uważa autor.
Książka na pewno może zainteresować Białorusinów – zarówno emigrantów, jak i tych, którzy nie opuszczali ojczyzny, bo w pewnym stopniu jest o każdym z nich. Kustouski charakteryzuje w niej różne postawy wobec “Kraju”, którego nigdy nie nazywa wprost, i jego władz.
Może też być ciekawym odkryciem dla Polaków, szczególnie warszawiaków, przed którymi otwiera inny, równoległy świat uchodźców i imigrantów. Równoległy dlatego, że rozgrywa się w tej samej scenografii – Warszawie, jaką znają – ale jej bohaterowie pochodzą z trochę innego świata, a Polskę odbierają jako “swoją”, chociaż obcą.
Chociaż sam autor twierdzi, że wiele jest już książek tego gatunku, to jednak podobnej tematyką nie zna. Pozycja jest wyjątkowa, bo opowiada o ludziach, o których nie powstawała jeszcze literatura fabularna – uchodźcach politycznych po protestach w Mińsku w 2010 roku.
– Gdy pojedziesz na Ukrainę i pójdziesz do jakiejkolwiek księgarni, tam na regałach są całe półki poświęcone Donbasowi i Majdanowi. A nasza literatura współczesna milczy o opozycji – komentuje Kustouski.
Trudno jednak przewidywać, czy i ta pierwsza pozycja osiągnie sukces. Książka została wydana po białorusku, co z miejsca ogranicza możliwości dotarcia do części białoruskich czytelników. Jak komentowali goście spotkania, sytuację mogłoby zmienić przetłumaczenie jej na rosyjski, albo na polski, skoro akcja dzieje się w Polsce. Pozostaje pytanie – czy Polacy chcą poznać swój kraj z innej perspektywy?
Zobacz także:
Piotr Jaworski/belsat.eu