Białoruski pomór świń ukrywają weterynarze


Rolnicy z obwodu brzeskiego biją na alarm: pod Żabinką masowo giną świnie! Weterynarze nie śpieszą się z ogłoszeniem epidemii – jedynie ostrzegają przed możliwością wystąpienia ASF. Biełsat próbował wyjaśnić, co się tam dzieje 30 kilometrów od granicy z Polską.

Nadzieja, mieszkanka wsi Oziaty, skarży się na masowy pomór świń, który trwa od czerwca:

– Co mówią władze? Nic. „Dobijajcie, dorzynajcie”.

Nadzieja mówi:

– Doktorzy choroby nie ustalali. Świnie zdychają, my też je zarzynamy. Na przykład ja zarżnęłam już cztery. Straszny pomór, tylko prosiaki zostały.

Przyczyny epidemii nikt nie zna. A może władze wiedzą, ale nie chcą powiedzieć?

Mieszkańcy narzekają na fermę świń przy państwowej fabryce pasz w Żabince, który jest niedaleko. A dokładniej na odpady, które wyrzuca się pod wioską.

– Myślę, że jest to związane z tym kompleksem. Dlatego, że tą gnojówkę, te antybiotyki wylewają zaraz za wsią. To smród nie do zniesienia! – dodaje Nadzieja.

Okazało się, że świnie padają nie tylko w Oziatach. Dotyczy to przynajmniej także wiosek Stare Sioło i Syczewo – w tej ostatniej znajduje się rzeczone państwowe gospodarstwo.

Mieszkanka Syczewa Natalia podkreśla:

– Dopiero co zdążyłam zarżnąć jedną, a druga sama zdechła. Nikt mi za nią nie zwróci. Powiedzieli, że trzeba było wezwać lekarzy, żeby uśpili. Teraz czekamy na wynik badań, na co chorowała świnia.

W tej wsi także uważa się, że źródłem zarazy jest państwowa ferma. Kierownictwo gospodarstwa nie chce tego komentować:

– Oczywiście nie mogę komentować opinii mieszkańców wiosek… Przepraszam, nie mogę teraz rozmawiać, jestem w pracy…

Pogłowie w państwowym gospodarstwie wynosi 24 tysiące zwierząt. Epidemia afrykańskiego pomoru świń oznaczałaby jego zamknięcie. Jednak miejscowi weterynarze proszą indywidualnych rolników, by nie śpieszyli się z diagnozą. Chociaż sami przeprowadzili kampanię profilaktyczną związaną z możliwością wystąpienia ASF.

Afrykańskiego pomoru świń oficjalnie na Białorusi nie ma

Natalla, mieszkanka Syczewa, dodaje:

– Rozdali nam broszurki, że może być zaraza. I nagle zaczęły umierać świnie, a nikt nas więcej o niczym nie informował.

Po kilku pierwszych przypadkach, służby weterynaryjne zaczęły wprowadzać czystki w prywatnych gospodarstwach, w których padły zwierzęta. Początkowo rolnikom kompensowano straty, ale potem przestano, powołując się na niedopełnienie norm sanitarnych. Lekarze nie chcą przy tym nazwać choroby, która uśmierca świnie.

Nadzieja ze wsi Oziaty zauważa:

– Powiedzieli nam, że naruszamy normy, karmimy je surowym. Że niby mamy muchy w chlewie! A tak naprawdę mamy specjalne maty, fartuchy i osobne kalosze! Nie mam pojęcia, jak samo mogliśmy to przyciągnąć do naszego chlewu!

W tym roku Rossielchoznadzor, czyli Federalna Służba Nadzoru Weterynaryjnego i Fitosanitarnego, zakazał dostaw białoruskiej świniny do Rosji. Powodem było wykrycie materiału genetycznego ASF w gotowych wyrobach z wieprzowiny. Z kolei Ministerstwo Rolnictwa Republiki Białoruś twierdzi, że tej choroby wcale nie ma. Jednocześnie białoruski urząd statystyczny (Biełstat) podaje, że w niektórych regionach Białorusi szybko spada pogłowie świń.

Oficjalnie ASF na Białorusi był rejestrowany jedynie w 2013 roku i tylko w rejonie witebskim i iwiewskim. Od tego czasu Biełsat wielokrotnie informował o kolejnych miejscowościach objętych kwarantanną ze względu na epidemię.

Czytajcie więcej:

Michaś Ilin, pj/belsat.eu

Okładka wideo – Vasily Fedosenko / Forum

Aktualności