Białorusin zabił dyplomatę z Moskwy. W 1927 roku w Warszawie


Wiadomość o publicznym zastrzeleniu rosyjskiego ambasadora w Turcji zszokowała wielu. Dobrze ubrany młody turecki policjant kilka razy strzelił do ofiary z okrzykiem: „Nie zapominajcie o Aleppo! Allah jest wielki!” W ten sposób, najwidoczniej, chciał on pomścić ofiary z zajętego wreszcie przez syryjskie i rosyjskie wojska miasta.

Nie jest to jednak pierwszy raz, gdy rosyjski dyplomata ginie od kul mściciela. Co więcej, bardzo podobnego i nie mniej głośnego ataku terrorystycznego dokonał Białorusin, pochodzący z Wilna dziewiętnastolatek Barys Kawierda.

Barys Kawierda

7 czerwca 1927 roku na dworcu w Warszawie zastrzelił on z rewolweru pełnomocnika ZSRR w Polsce Piotra Wojkowa.

«Люба мне буква «Ка»,

Вокруг нее сияет бисер.

Пусть вечно светит свет венца

Бойцам Каплан и Каннегисер.

И да запомнят все, в ком есть

Любовь к родимой, честь во взгляде,

Отмстили попранную честь

Борцы Коверда и Конради».

Tak pisał rosyjski poeta, symbolista Konstantin Balmont, porównując Kawerdę z innymi antykomunistami-zamachowcami: Leonidem Kannegiserem, który zastrzelił w 1918 roku naczelnika piotrogradziego Czeka, i Fanną Kapłan, której dwie kule ugodziły w 1918 Włodzimierza Lenina.

Barys Kawerda urodził się w 1907 roku w rodzinie nauczycielskiej i w wieku ośmiu lat był zmuszony do opuszczenia Białorusi uciekając przed frontem Wielkiej Wojny. W Rosji stał się świadkiem wojny domowej i czerwonego terroru, w wyniku którego zginęli jego stryjeczny brat i prawosławny duchowny, przyjaciel rodziny. Potem, wraz z rodzicami, Barys wrócił do ojczyzny – do Wilna, które stało się polskie.

 

W domu rodzina mówiła po białorusku, i Barys wstąpił do wileńskiego Gimnazjum Białoruskiego, jednak terror sowiecki popchnął chłopca w kierunku prawicowego radykalizmu, mimo, że jego ojciec był eserowcem (socjalistą-rewolucjonistą). Ze względu na prawicowe przekonania nie utrzymał się w białoruskim gimnazjum, gdzie na fali sprzeciwu wobec władz polskich popularne były idee socjalistyczne, i przeszedł do gimnazjum rosyjskiego.

„W gimnazjum wyróżniał się talentami, ale konieczność ciągłej pracy przeszkadzała mu w nauce, w trafieniu do grona najlepszych uczniów. Nie brał udziału w życiu wspólnoty szkolnej.. Nie wykazywał szczególnego zainteresowania problemami obywatelsko-politycznymi i stronił od rosyjskiego życia społeczno-politycznego”, – pisała potem rosyjska gazeta emigracyjna „Za swabodu!”.

Białoruskojęzyczny młodzieniec pracował jako korektor i ekspedytor w białoruskiej gazecie antykomunistycznej „Biełaruskaje słowa”, której redaktorem był Arseń Paulukiewicz, kierownik szpitala dla żołnierzy białoruskich w czasie powstania słuckiego.

Paulukiewicz także miał prawicowe przekonania – był on jednym z twórców Białoruskiej Rady Tymczasowej, politycznego oponenta antypolskich białoruskich partii lewicowych.

 

 

„Każdy naród tylko wtedy może żyć i spokojnie patrzeć w swoją przyszłość, gdy jest narodowo świadomy. Dlatego głównym punktem naszego programu jest odrodzenie narodowe”, – pisało Białoruskie słowo w swoim pierwszym numerze.

Potem w sądzie Kawierda będzie opowiadał o długich rozmowach z Paulukiewiczem i swoich wahaniach między rosyjską i białoruską tożsamością narodową. Innym bliskim przyjacielem chłopca stał się były esauł kozacki Michaił Jakowlew, który wydawał w Wilnie gazetę „Nowaja Rossija”.

Właśnie z Paulukiewiczem i Jakowlewem Kawierda zaplanował atak terrorystyczny. Dali oni młodemu człowiekowi broń i pieniądze na przejazd do Warszawy.

Zabójstwo, które przyniosło młodemu człowiekowi prawie światową sławę, rozegrało się prawie przez przypadek – przeczytał on w gazecie błędną informację o tym, że Wojkow przygotowuje się do wyjazdu do Rosji. Jednak w rzeczywistości sowiecki ambasador nigdzie nie wyjeżdżał, a na dworzec przyszedł spotkać innego sowieckiego dyplomatę, przejeżdżającego przez Polskę w drodze do Wielkiej Brytanii.

Karykatura o Czeka w Białoruskim Słowie: „Wasze rozstrzelanie jest przełożone na jutro. Dzisiaj wszyscy bierzemy udział w demonstracji przeciwko karze śmierci w Ameryce. 

Pierwsza kula trafiła Wojkowa w plecy, jednak doświadczonemu rewolucjoniście, uczestnikowi zabójstwa rodziny carskiej, starczyło sił, by odwrócić się i, wyciągnąwszy browninga, przez jakiś czas się ostrzeliwać. Sowiecki poseł umarł od ran.

Czytaj także: Zamach na przywódcę „Ługańskiej Republiki Ludowej”

Potem w rosyjskich kręgach monarchistycznych Kawierda będzie uważany za tego, który „pomścił rodzinę imperatorską”. Jednakże nastolatek był prawicowym republikaninem i w sądzie nawet nie wspomniał o Romanowach.

Przesłuchanie Barysa Kawierdy na posterunku dworcowym po dokonaniu zabójstwa.

W odpowiedzią na „punktowy” terroryzm Kawierdy ZSRR zastosowało terroryzm masowy – w nocy z 9 na 10 czerwca zabito 20 arystokratów, którzy znajdowali się w sowieckich więzieniach pod różnymi zarzutami, lub byli aresztowani bez procesu.

Dla propagandy radzieckiej Wojkow stał się „męczennikiem”, na którego cześć zaczęto nazywać ulice, fabryki, kopalnie. Do tej pory ulice Wojkowa istnieją w Witebsku, Homlu, Bobrujsku, Mohylewie i nawet w zachodniobiałoruskich Baranowiczach. W tym też czasie Kawierda zyskał miano „białogwardzisty”.

Trumna z ciałem Wojkowa niesiona do transportu do ZSRR.

„Nie chcąc pogorszenia stosunków z Sowietami, polski sąd skazał Kawierdę na dożywocie, w odróżnieniu od podobnej sprawy z 1923 roku, gdy w Szwajcarii zginął radziecki poseł Wacław Worowski, a jego dwaj zabójcy zostali uniewinnieni… W związku z tym Kawierda stał się idolem rosyjskiej emigracji. Stawiano go za przykład silnego ducha, człowieka zdolnego do ofiary”, – pisze badacz białoruskiej emigracji w Ameryce Wital Zajka.

«И огнями горит золотыми

Путеводная наша звезда 

Дорогое, любимое имя:

«Русский рыцарь Борис Коверда

 

„I ogniami płonie złotymi

Przewodnia nasza gwiazda –

Drogie, kochane imię:

Ruski rycerz Borys Kowierda!”

Tak pisała o nim emigracyjna poetka rosyjska Marianna Kołosowa w  wierszu „Russkomu rycarju” (przekład Piotra Jaworskiego).

Prawdopodobnie ten status bohatera rosyjskich „białych” ostatecznie wpłynął na świadomość narodową Borysa Kawierdy – po wyjściu z więzienia włącza się on w życie rosyjskiej emigracji.

Radykalny antykomunista podczas II wojny światowej stał się oficerem zakonspirowanego w Warszawie Sonderstabu „R” RoNA generała Borisa Smysłowskiego-Holmstona, który przygotowywał agentów i oficerów dla oddziałów formowanych z obywateli sowieckich, którzy walczyli u boku Niemców przeciwko ZSRR.

Po wojnie Barys Kawierda pracował w rosyjskich wydawnictwach emigracyjnych. Umarł w wieku 79 lat w Waszyngtonie.

W wyniku akcji Kawierdy w ZSRR nastąpiły nowe represje, „kanonizowano” Wojkowa i zapanowała antyzachodnia histeria, nie spowodowało to jednak antysowieckich powstań, ani znaczącego pogorszenia się stosunków pomiędzy ZSRR i Zachodem – twierdzą historycy.

Los Barysa Kawierdy jest przykładem złożonej historii białoruskiej tożsamości narodowej w okresie jej formowania się i propagowania. Można na pewno powiedzieć, że ten zdecydowany chłopak o silnych przekonaniach mógłby przynieść większą korzyść Białorusinom, dalej pracując w „Biełaruskim słowie”

Alaksandr Hałahajeu, PJr, belsat.eu

Aktualności