Białoruscy drobni handlowcy boją się masowych bankructw


Od nowego roku w życie wchodzi prezydencki dekret nr 222, który nakłada na nich obowiązek posiadania certyfikatów na każda partie towarów sprowadzoną z Rosji.

Właściciele drobnych firm importowych, straganów i punktów handlowych zebrali się w Mińsku na konferencji, by omówić plan działania i zwrócić się do władz o zmianę prawa.

„Nie będziemy mogli pracować od 1 stycznia i dlatego wstrzymamy działalność. Nie będziemy płacić podatków i opłat za wynajem (pomieszczeń – Belsat.eu). Państwo nie dostanie od nas pieniędzy” – podkreśla Swiatłana Kałaczowa przedsiębiorca z Homla.

Nieosiągalne certyfikaty

Zgodnie z podpisanym 1 marca br. dekretem prezydenckim nr 222  handlarze płacący uproszczoną formę podatku nie mogą sprzedawać towarów wwiezionych z Unii Celnej Białorusi, Rosji, Kazachstanu, Armenii i Kirgistanu bez certyfikatu jakości. Obowiązek posiadania certyfikatów dotyczy także towarów wwożonych na Białoruś z Rosji. Certyfikat można uzyskać albo potwierdzając rosyjską certyfikację, albo oddając do ekspertyzy w specjalnych ośrodkach co najmniej 5 egzemplarzy danego produktu. Zdaniem przedsiębiorców w rosyjskich hurtowniach, gdzie kupują towar, żadne certyfikaty nie są wydawane, a koszty ekspertyzy są zbyt wysokie. Prawo początkowo miało wejść w życie 1 lipca br. jednak po protestach date przesunięto na początek roku 2016 r.

“Cywilizowanie handlu”

W forum przedsiębiorców udział wziął przedstawiciel białoruskiego ministerstwa handlu Andrej Miaszkou, jednak z jego słów wynikało, że tym razem kupcy nie mogą liczyć na taryfę ulgową, gdyż nowe prawo jego zdaniem, ma ucywilizować handel. Przedsiębiorcy chcą jednak przedłużenia moratorium. Propozycja władz, by wobec trudności w zdobywaniu certyfikatów dla rosyjskich towarów przerzucić się na białoruskie odpowiedniki nie spotkała się z entuzjazmem przedsiębiorców

„Nasz białoruski towar jest drogi, nie zawsze ładny i niekonkurencyjny i na koniec okaże się, że będziemy musieli handlować wszyscy tym samym” – podkreśla Kołaczowa.

Przedsiębiorcy zapowiedzieli, że będą czekać na odpowiedź władz do 28 grudnia, a potem nie wykluczają rozpoczęcia protestów w całym kraju. Jednak jak pokazuje wcześniejsze doświadczenie, może się to skończyć zatrzymaniami i grzywnami dla organizatorów. Podczas podobnych protestów w marcu br. został zatrzymany i  ukarany wysoką grzywną miński przedsiębiorcą Aleś Makajeu. Sąd w Mińsku uznał go za winnego złamania przepisów dotyczących organizowania masowych zgromadzeń.

Jb/ www.belsat.eu/pl/ PAP

Aktualności