Nawozy i produkty ropopochodne. Eksport tych dwóch grup towarów zapewnia około ćwierci dochodu naszego kraju. Nadwyżki z tych sektorów pozwalały subsydiować wszystkie zakłady i kołchozy, które ostatnio przynosiły straty.
Na początku tego roku dochód z wymienionych sektorów gospodarki gwałtownie zmalał.
„Na początku roku odnotowano dwukrotne obniżenie kosztów nośników energii w porównaniu z podobnym okresem roku ubiegłego” – mówi Uładzimir Arciuhin, komentator ekonomiczny.
Do tego okazało się, że długo oczekiwany wzrost cen ropy naftowej sprawia Białorusi jeszcze więcej strat, ponieważ światowe ceny na produkty ropopochodne w tym samym czasie dalej spadają.
W wyniku różnicy pomiędzy kosztami nieprzetworzonej ropy, którą Białoruś kupuje, a wytworzonych z niej produktów ropopochodnych, które kraj ten sprzedaje, ich produkcja została zmniejszona o połowę. Władze starały się zrekompensować straty za pomocą „przemytniczego” reeksportu rosyjskich produktów naftowych. Ale w marcu Moskwa zakręciła ten kurek.
„To, co importujemy, na przykład zagraniczne maszyny, tanieje nie tak szybko, jak to, co możemy eksportować. Ceny naszych produktów eksportowych spadły rzeczywiście nisko” – tłumaczy Wadzim Josub, starszy analityk firmy Alpari.
Co prawda, wzrost kosztów ropy sprzyja rosyjskiemu rynkowi, spowalniając jego regres. Np. sprzedaż samochodów ciężarowych zwiększyła się o 8 proc. Tylko że rodzimego MAZ-a to nie ratuje. Jego sprzedaż w tym czasie spadła o jedną trzecią.
„Dla Rosji jej właśni producenci mają większy priorytet niż zagraniczne wytwórnie… nawet te z Unii Celnej” – zaznacza Uładzimir Arciuhin.
Specjaliści twierdzą, że po rozpadzie następnego ze światowych koncernów naftowych, ceny na ropę nie wrócą do poziomu początkowego. A rynek rosyjski dalej będzie się izolował, także administracyjnymi sposobami. Dlatego przy istniejącym modelu gospodarczym Białorusi, nastawionym na sprzedaż nieprzetworzonej ropy na Zachód, a maszyn na Wschód, przychody z eksportu będą się dalej obniżać, a wydatki na import, na odwrót, wzrastać.
Taki scenariusz nie wskazuje na dobre perspektywy dla wzrostu zamożności społeczeństwa.
Stanisłau Iwaszkiewicz, Biełsat