Białoruskie władze chcą ponownie podwyższyć opłaty za tranzyt rosyjskiej ropy poprzez swoje terytorium. Tym razem o 20,5 proc.
Białorusini podwyższyli ceny za tranzyt ostatnim razem 11 października br. i miał być to argument w negocjacjach nt. obniżenia ceny gazu i odnowienia dostaw ropy z Rosji. Potem jednak, gdy wydawało się, że strony doszły do porozumienia podwyżkę odwołano. Ostatnio jednak wszystko wskazuje na to, że jednak Mińsk i Moskwa nie dogadały się. Świadczy o tym informacja, że Białoruś nie zamierza spłacić Rosji długu gazowego wynikającego z konsekwentnego niedopłacania za surowiec, oraz mało płodna wizyta białoruskiego prezydenta w Moskwie. Po rozmowie Łukaszenki z Putinem żadna ze stron nie poinformowała o efekcie rozmów.
Według agencji TASS i Gazety.ru, rosyjski Transnieft otrzymał odpowiednie powiadomienie od dwóch białoruskich przedsiębiorstw Homeltransnafta oraz Połacktransnafta Drużba. Dziennikarze mieli otrzymać takie informacje od przedstawicieli “jednego z białoruskich przedsiębiorstw”.
Tymczasem przedstawiciel Transniefti Igor Diemin potwierdził, że rzeczywiście firma otrzymała taką propozycję, jednak nie uważa, że nie ma podstaw do takiej podwyżki.
Przedstawiciele Transniefti przekazali informację o swoim sprzeciwie wobec decyzji białoruskich firm do rosyjskiej Federalnej Służby Antymonopolowej, która ma podjąć decyzję nt. dalszego postępowania ws. podwyżki taryf.
Wojna handlowa pomiędzy Białorusią a Rosją trwa od początku roku. Na wiosnę Białoruś zapowiedziała, że nie będzie płacić za gaz po ustalonej cenie. Doprowadziło to do zadłużenia Białorusi przed Gazpromem na sumę 300 tys. dol. Potem Białoruś podwyższyła taryfy tranzytowe o 50 proc. na ropę naftową. Postanowienie odwołano, gdy strony zawarły porozumienie. Rosja zapowiedziała obniżkę cen na gaz i odnowienie dostaw ropy, a Białoruś zobowiązała się do spłaty długu. Na koniec jednak nie doszło do przelania pieniędzy na konta Gazpromu. I prawdopodobnie nadal toczą się negocjacje.
