Białoruś: Elektrownia słoneczna dla dyplomaty, kołchoz dla ministra


Białoruski premier zajmie się nadzorowaniem produkcji samochodów, wicepremier indyczym mięsem, a minister informacji – produkcją opakowań. Wysocy białoruscy urzędnicy będą odpowiadać głową za wykonanie szeregu strategicznych projektów gospodarczych.

Najważniejszą inwestycją, za której wykonanie odpowiada  sam premier Andrej Kabiakou kraju jest białorusko-chińska fabryka samochodów Belgee . Wicepremier Michaił Rusyj odpowie za stworzenie „zintegrowanego poziomo kompleksu  przemysłowej produkcji mięsa indyka”. Z kolei wicepremier Natalia Kaczanowa zajmie się modernizacją kolumny rektyfikacyjnej w rafinerii Naftan.

Przewodniczący Komitetu Kontroli Państwowej, odpowiednika polskiego NIK, obejmie  nadzór nad  budową szpitala klinicznego w okolicach Żdanowicz. Bardziej ambitne zadanie postawiono szefowi białoruskiej dyplomacji. Minister Spraw Zagranicznych Uładzimir Makiej będzie miał za zadanie nadzorować powstawanie elektrowni słonecznej w obwodzie Mohylewskim.

Lista zadań obejmuje nie tylko ministrów, ale również szefów poszczególnych obwodów, którym też przydzielane są inwestycje, nad którym muszą trzymać pieczę

„To pańszczyzna – stara tradycja rosyjskiego imperium.  Ale też znana z czasów sowieckich tradycja kontroli partyjnej. Białoruskim rolnictwem kierowali wtedy właśnie partyjni działacze.” – podkreśla ekonomista Michał Zaleski.

O tym, że ten nadzór jest mało skuteczny świadczy przykład fabryki samochodów Belgee. Mimo, że od lat jej praca  jest nadzorowana przez białoruskich premierów nie udało się zrealizować planów. Samochody nadal są montowane w 100 proc. z chińskich części, choć według planów do końca 2015 r. udział białoruskich części miał wynieść 30 proc. Bez tego samochody Belgee nie mogą być eksportowane do pozostałych rajów Euroazjatyckiej Unii Gospodarczej.

Zdaniem Zaleskiego praktyka ta przypomina też wyznaczanie komisarzy do dowodzenia wojskiem w czasach sowieckich.

„I tu mamy takich łukaszenkowskich komisarzy. A co taki komisarz może stworzyć? On może tylko krzyczeć – komsomolcy naprzód i to wszystko” –  ironizuje Zaleski.

Gdzie jeszcze w świecie ministrowi spraw zagranicznych można dać rozkaz, by kontrolował budowę elektrowni słonecznej zastanawia się opozycjonista Leu Marholin – jeden z  pierwszych biznesmenów w niepodległej Białorusi:

„Odpowiedź – nigdzie. Takiego czegoś nigdzie nie ma na świecie. I to problem inwestycji państwowych. Państwo wydaje pieniądze często bez planu i dlatego potrzeba więcej kontrolerów”

Los takich kontrolerów nie jest łatwy, bo od czasu do czasu Łukaszenka przeprowadza „gospodarską wizytę” w podległych im zakładach. I oburzony wynikami publicznie ich ruga, usuwa ze stanowisk lub nawet grozi więzieniem. Jednak w obliczu braków kadrowych urzędnicy  po okresie niełaski często znowu wracają na inne ważne stanowiska.

Jb/ WWW.belsat.eu/pl/

Aktualności