Andrzej Poczobut studzi zachwyt nad otwarciem nowej polskiej klasy w Witebsku


Białoruski dziennikarz i działacz Związku Polaków na Białorusi w emocjonalnym wpisie na Facebooku przypomniał, że białoruskie władze zgodziły się na jedną dodatkową lekcję polskiego w sobotę i nie wyraziły nawet zgody, by przyjąć wszystkich chętnych do polskiej szkoły w Grodnie.

Dziennikarz odniósł się do entuzjastycznych, jego zdaniem, doniesień polskich agencji, które poinformowały w ślad za państwową agencją BiełTA o otwarciu „klasy polskiej w szkole nr. 22 w Witebsku”. Poczobut przypomina, że w rzeczywistości chodzi o jedną godzinę lekcyjną w tygodniu. A zajęcia będą odbywać się w sobotę.

– Czy jest to tak wielki sukces? W ubiegłym roku na terenie obwodu witebskiego w podobnej formie na zajęcia języka polskiego uczęszczało 340 dzieciaków. Przede wszystkim to szkoły na Brasławszczyźnie, ale także dwie szkoły w samym Witebsku. Poziom wiedzy, jakie dają zajęcia fakultatywne mogliśmy ocenić w ramach akcji „Lato z Polską”, kiedy dzieciaki w tym i z Witebska wyjeżdżały na odpoczynek do Polski. Mogę więc śmiało powiedzieć, że jest on bardzo i bardzo słaby. Nie jest to wina nauczycielek. Starają się, jak mogą, nie zważając na to, że zajęcia fakultatywne są gorzej opłacane niż zwykłe lekcje – napisał.

Działacz polskiej mniejszości uważa, że jedna godzina to lepiej niż nic, jednak w rzeczywistości to po prostu gest władz, by jak najmniejszym kosztem skanalizować zapotrzebowanie rodziców na zasadzie „chcieliście polskiego – to macie”.

Dziennikarz przypomina też, że na Grodzieńszczyźnie „od trzech lat władze świadomie dyskryminują szkoły polskie odgórnie, ustalając liczbę uczniów, która może zostać przyjęta do nich. Wiedzą, że zapotrzebowanie jest większe, ale świadomie zaniżają liczbę miejsc wytwarzając sztuczny deficyt”. Nie pomagają tu liczne interwencje polskich dyplomatów, czy polityków odwiedzających Białoruś.

– Tymczasem od trzech lat polskim dzieciom odmawia się w przyjmowaniu do polskiej szkoły w Grodnie. Łączna liczba odmów sięga już kilkudziesięciu przypadków. Teraz te dzieci zamiast w języku ojczystym muszą się uczyć po rosyjsku. To właśnie dlatego „ZPB niezmiennie uważa, że nauczanie w języku polskim na Białorusi jest różnymi sposobami ograniczane przez władze”. Swoją opinię ZPB opiera na relacjach zbieranych od nauczycieli języka polskiego i relacjach rodziców – kończy swój wpis Poczobut.

Polaków na Białorusi niepokoi też nowy projekt kodeksu edukacyjnego, które przewiduje, że o tym, w jakim języku będą wykładane przedmioty i zdawane egzaminy będą decydować lokalne władze. Ich zdaniem skończy się to depolonizacją dwóch polskich szkół na Grodzieńszczyźnie.

Czytajcie więcej:

jb/belsat.eu/pl

Aktualności