Agnieszka Romaszewska – Guzy: Marzę o dwóch kanałach TV Biełsat


Dyrektor Biełsatu uważa, że potrzebny jest jedna stacja telewizyjna po białorusku i bez cenzury, a druga – dla całego obszaru rosyjskojęzycznego.

Ostatni raz szefowa naszej telewizji była na Białorusi w ub. roku, kiedy udało się jej uzyskać białoruską wizę po 10 latach bycia „osobą non grata”. Teraz przyjechała znów i 31 maja w mińskim Press-Klubie odpowiadała na pytania widzów Biełsatu i białoruskich dziennikarzy.

– Czy będzie kontynuowane finansowanie Biełsatu?

– Jest naszym wielkim sukcesem, że działamy już 9 lat i ciągle się rozwijamy. Tzw. odwilż na Białorusi stwarza możliwości, ale też problemy. Szanse są w tym, że stosuje się wobec nas mniejsze represje. Do większej liczby miejsc możemy trafić jako dziennikarze, chociaż podobnie jak wcześniej nie mamy akredytacji.

Problemem jest, że sponsorzy i donatorzy odwracają się od Białorusi, ponieważ uważają, że sytuacja tu się normalizuje.

Zapewniono mnie, że zmniejszenia finansowania ze strony polskiej nie będzie. Zobaczymy, co będzie pod koniec roku. Straciliśmy część finansowania z pewnych państw Europy Zachodniej – np. Szwecji, Norwegii i Kanady. Może Telewizja Polska zgodzi się wypełnić tę dziurę. Ponieważ nasz projekt trwa 9 lat, to zmniejszenie finansowania teraz byłoby marnotrawstwem już włożonych środków.

– Kto jet realnym audytorium Biełsatu?

– W tym roku nie mieliśmy pieniędzy na specjalne sondaże. Z analiz sprzed 2 -3 lat wynika, że ok. 4 proc. Białorusinów przyznaje się do oglądania naszej telewizji. To 300 – 400 tys. osób.

Mamy dwie grupy widzów: aktywni ludzie w średnim wieku w małych miastach, którzy chcą wiedzieć, co się dzieje. Oglądają nas przeważnie dzięki antenom satelitarnym. Jest wśród nich wielu przedsiębiorców, pracowników instytucji państwowych – np. lekarzy. I jakkolwiek dziwnie by to wyglądało – urzędników państwowych.

Druga grupa ogląda nas w Sieci. To młodsi mieszkańcy dużych miast, ale nie tylko. Chcielibyśmy powiększyć grupę inteligencji miejskiej i nie chcielibyśmy stracić widzów na prowincji. [Dziennikarz i językoznawca] Hleb Łabadzienka opowiadał, że w małych miastach poznają go dlatego, że widzieli go na ekranie.

– Czy będzie nadawanie w języku rosyjskim?

– Decyzja będzie bardzo trudna. Nasz zespół jest bardzo podzielony w tej kwestii. Wg mnie taki program byłby potrzebny, ale to tylko moja opinia. O kanale telewizyjnym po rosyjsku cały czas dyskutuje się w Europie – jako przeciwdziałaniu stacji Russia Today.

Osobiście muszę mieć na to pieniądze i zgodę kolegów. W Biełsacie są tylko dwie zasady, które nie podlegają dyskusji: pierwsza – Białoruś to część Europy i cywilizacji europejskiej. Druga – komunizm był ustrojem zbrodniczym. To dwa główne pryncypia, przez które patrzymy na świat. Moim zdaniem kwestia języka rosyjskiego to tylko zagadnienie dotyczące efektywności pracy.

– Kiedy Biełsat dostanie akredytację na Białorusi?

– Teraz czekamy na decyzję w sprawie akredytacji. Nie mam wielkich nadziei, ale chciałabym być złym prorokiem. Odmowa akredytacji wynika z natury obecnych władz Białorusi. Nie widzę dla nich żadnych korzyści wynikających z faktu, że nie mamy akredytacji.

Nasze materiały są robione głównie na Białorusi. Jeśli ktoś zechce, abyśmy przestali tu pracować, to będziemy kontynuować w Polsce. Mocno stoimy więc na dwóch nogach.

Czasem władze postanawiają czepiać się do konkretnego dziennikarza, który zaczyna dostawać grzywny – jedna za drugą. Ludziom, których przyjmuję do pracy mówię, że niestety nie mogę zagwarantować im bezpieczeństwa. Możemy tylko obiecać, że nie zostawimy takiego człowieka samego.

Podczas spotkania w Mińsku własne pytania zadawali też widzowie. Padały też propozycje z ich strony. Wiceprzewodniczący organizacji drobnych przedsiębiorców Perspektywa Wiaczasłau Pilipuk podziękował Biełsatowi za sprawne i obiektywne relacje na temat problemów małego biznesu, którym w tym roku poświęcono wiele uwagi.

Przewodnicząca Towarzystwa Literatury Ukraińskiej przy Związku Pisarzy Białoruskich Natalka Babina prosiła, aby w wiadomościach nie tłumaczono wypowiedzi z języka ukraińskiego. Zgodnie z obecną polityką Biełsatu, w oryginale emitowane na antenie są tylko dwa języki państwowe – białoruski i rosyjski.

Pytano też o perspektywy pojawienia się Biełsatu w sieciach kablowych.

„Kiedy na Białorusi będzie prawdziwa odwilż i takie upały jak dzisiejsza pogoda, to możliwe, że znajdziemy się też w kablówkach” – podsumowała Agnieszka Romaszewska – Guzy.

CM, belsat.eu

Aktualności