Incydentu „nie było”, inspekcja – jest


Mimo oświadczeń białoruskich władz, że 4 lipca żadnego naruszenia białoruskiej przestrzeni powietrznej nie było, do niezależnej prasy białoruskiej – portalu nash-dom.info wyciekły informacje o gruntownej inspekcji jednostki obrony przeciwlotniczej numer 25887.

Pod tą nazwą ukrywa się batalion ósmej brygady radiotechnicznej rozlokowany wzdłuż granicy białorusko-litewskiej w rejonie Smarhońskim – w miejscu przypuszczalnego przelotu lekkiej szwedzkiej awionetki, która zrzuciła nad Mińskiem kilkaset pluszaków z apelami o wolność i demokrację na Białorusi.

W lasach pod Smarhoniem około 50 żołnierzy codziennie prowadzi wizualne obserwacje pogranicza białorusko-litewskiego. Według przecieków z inspekcji, posterunki obserwacyjne nie były wyposażone w niezbędny sprzęt, na niektórych nie było nawet zwyczajnych lornetek.

Inspekcję prowadzą wspólnie prokuratura wojskowa oraz Komitet Bezpieczeństwa Państwowego. Anonimowe źródło portalu z kręgów wojskowych podało, że od żołnierzy jednostki pobrano pisemne wyjaśnienia.

Pierwszą reakcją białoruskich władz oficjalnych na incydent z szwedzką awionetką było oświadczenie, że żadnego naruszenia przestrzeni powietrznej nie było, a pojawiające się w internecie zapisy wideo z lotu są zmontowaną fałszywką.

Władze Litwy oświadczyły już, że ich służby obrony przeciwlotniczej zarejestrowały fakt naruszenia litewskiej przestrzeni powietrznej w dniu 4 lipca, ale nie udzielają żadnych dodatkowych informacji w tej sprawie powołując się na dobro prowadzonego śledztwa.

Białoruski politolog Alaksandr Kłaskouski uważa, że coraz nowsze dowody szwedzkiego desantu pluszaków na Białorusi są silnym ciosem dla wizerunku reżimu Łukaszenki. Politolog podkreślił, że w sprawie Białorusi przyjęto ostatnio wiele rezolucji na szczeblu międzynarodowym, jednak pozostają one bliżej nieznane społeczeństwu białoruskiemu i przez to niewiele wnoszą.

Pluszowa akcja poruszyła Białorusinów i pokazała, że sławiony przez propagandę białoruski system może zawieść. Zdaniem Kłaskouskiego, Mińsk i Moskwa powinny reagować w tej sprawie i konsekwencje mogą być nie mniej poważne, niż po locie Matiasa Rusta do Moskwy, gdy zdymisjonowano wyższe dowództwo armii radzieckiej.

Sytuacja jest tym bardziej niewygodna dla białoruskich władz, bo białoruskie wojska przeciwlotnicze są częścią wspólnego systemu obrony przeciwlotniczej Związku Białoruski i Rosji. Podczas wtorkowej parady wojskowej przez główną ulicę w Mińsku przejechały nowe zestawy rakietowe produkcji rosyjskiej mające strzec wspólnego nieba.

Michał Jańczuk (TV Biełsat)

WWW.belsat.eu/pl

Aktualności