Jaka lustracja po białorusku?


Białoruscy opozycjoniści zastanawiali się w programie Biełsatu „Tydzień w obiektywie” jak poradzić sobie z przypadkami współpracy opozycjonistów i dziennikarzy z białoruską bezpieką. Ostatnio bowiem wśród białoruskiej opozycji zaczęły krążyć oskarżenia o działanie na zlecenie białoruskich służb specjalnych.

W programie Biełsatu wystąpił były kandydat na prezydenta Aleś Michalewicz, który po opuszczeniu aresztu KGB po wyborach prezydenckich zorganizował konferencję prasową, podczas której opowiedział, że poddany torturom podpisał zobowiązanie do współpracy ze służbami, po czym uciekł za granicę w obawie przed zemstą KGB. Michalewicz podkreślił, że nie boi się lustracji – bo w krajach gdzie ją przeprowadzono – osoby które przyznały się do tego, że zostały zwerbowane nie ponosiły odpowiedzialności.

Zdaniem politologa, Aleksandra Klaskouskiego jest to słuszne podejście. Ekspert uważa, że dobrym pomysłem jest wykorzystanie doświadczenia niektórych krajów postkomunistycznych, gdzie pracownicy służb i tajni współpracownicy mieli przez pewien okres prawo do publicznego przyznania się do winy i w ten sposób uniknięcia kary. Klaskouski przypomniał, że w krajach bałtyckich – czas na poznanie się wynosił 5 lat. Politolog uważa, że głównym celem lustracji powinno być, nie tyle osądzenie winnych, ale oczyszczenie systemu władzy. Ludzie uwikłani we współpracę, jego zdaniem, mogą w nowym systemie pracować wedle starych zasad.

Zakaz pracy w administracji państwowej dla pracowników i współpracowników służb specjalnych, zdaniem Klaskouskiego, nie jest śmiercią cywilną, bo osądzeni będą mogli pracować np. w biznesie

Michalewicz przeciwstawił się lustracji totalnej i ma nadzieję, że do odpowiedzialności zostaną pociągnięci tylko ci pracownicy specsłużb, którzy łamali prawo. Opozycjonista przypomniał, że część służb faktycznie zajmuje się walką z przestępczością.

Biełsat

WWW.belsat.eu/pl

Aktualności