Prezydent Łukaszenka wyraził współczucie rodzinom rozstrzelanych za zorganizowanie zamachu w mińskim metrze w wywiadzie dla anglojęzycznej stacji Russia Today informuje Lenta.ru. „Dla mnie to była kolejna tragedia mojego życia.” – powiedział.
“Najbardziej przeżywałem to razem z rodzicami tych ludzi, którym nie mogłem pomóc” – dodał – „ciężko mi było odmówić prośbie o ułaskawienie jednemu ze skazanych.” Chodziło prawdopodobnie o Uładzisława Kowaliowa, który w odróżnieniu od drugiego ze straconych Dzmitryja Kanawałowa, napisał do niego list w tej sprawie.
Jednak, jak podkreślił, w danej sytuacji inaczej nie mógł postąpić. „To czysta sprawa karna – powiedział na temat zamachu terrorystycznego, jaki jakoby mieli przygotować Kanawałau i Kowaliou – „przy czym katastrofalnie skrajna, której nie można wybaczyć. Myślę, że tak samo zrobiono by w Rosji innych krajach”.
Białoruski prezydent przypomniał, że w czasie swojego urzędowania ułaskawił tylko jednego skazanego na śmierć . Jego zdaniem proces miał charakter otwarty i przestrzegano wszystkich procedur. „UE nigdy nie prosiło mnie o odłożenie tej egzekucji. UE zawsze domagała się od nas zniesienia kary śmierci” – podkreślił.
O fakcie rozstrzelania skazanych rodziny dowiedziały się w sobotę 17 marca z listu od prokuratury generalnej. Nie wiadomo kiedy dokładnie miała miejsce egzekucja. Informację o odrzuceniu prośby o łaskę przez Łukaszenkę białoruska telewizja podała 15 marca.
Zdaniem matki jednego ze straconych Uładzisława Kowaliowa – jej syn został zmuszony do złożenia obciążających zeznań – a stracony został za to, że podczas procesu je odwołał – czym podważył oficjalną wersję zamachu.
Biełsat
WWW.belsat.eu.pl