Lubou Kowaliowa matka skazanego wczoraj na karę śmierci Uładzisaława Kowaliowa złożyła w siedzibie białoruskiego prezydenta prośbę o ułaskawienie. W swoim liście, którego treść przekazała dziennikarzom przed złożeniem, podkreśliła, że sama wychowała syna i córkę. „Nikt nie mógł mnie nigdy oskarżyć, że niegodnie wychowałam, swoje dzieci” – zdaniem kobiety, jej syn „nie mógł dokonać takiego tajemniczego przestępstwa”.
Kowaliowa w białoruskim prezydencie widzi „obrońcę chrześcijańskiej moralności, zgodnie, z którą jedynie Bóg daje życie i tylko on może je odebrać”.
„Nie oceniając wyroku sądowego proszę wspomnieć, że w historii Białorusi zdarzały się przypadki, że niewinnego skazywano na rozstrzelanie a po kilku latach znajdowano prawdziwego przestępcę” – napisała. Matka skazanego prosi nie tylko o ułaskawienie dla syna, ale o wprowadzenie moratorium by udowodnić, że Białoruś to „cywilizowane państwo”.
Po złożeniu prośby w biurze podawczym w siedzibie prezydenta Kowaliowa zapowiedziała, że wystąpi również z prośbą o osobiste spotkanie z białoruskim prezydentem. „Zwróciłabym się do niego przede wszystkim jako do ojca a w dalszej kolejności jako do głowy państwa” – odpowiedziała na pytanie, co chciałaby powiedzieć Aleksandrowi Łukaszence.
Kobieta następnie udała się do siedziby sądu najwyższego gdzie przekazała wiceprzewodniczącemu Aleksandrowi Fiodorcowowi prośbę o umożliwienie spotkania z synem.
Matka skazanego podkreśliła, że od aresztowania w kwietniu br. widziała się z synem tylko raz – 9 września br. W ciągu dwóch i pół miesiąca trwania procesu otrzymała od niego dwa listy i jedna pocztówkę. Według jej relacji, synowi w ogóle nie przekazywano listów od rodziny.
Matka skazanego, towarzyszący jej dziennikarze i obrońcy praw człowieka byli cały czas filmowani przez funkcjonariuszy milicji.
Biełsat za Biełapan