Matka oskarżonego o atak w metrze: ten sąd jest nieobiektywny


Ludmiła Kawaliowa – matka oskarżonego o terroryzm Uładzisława Kawalioua, odrzuca wnioski oskarżenia. Prokurator poprosił dla oskarżonych o najwyższy wymiar kary za pomoc w zorganizowaniu zamachu w mińskim metrze, w którym zginęło 15 osób a ponad 100 zostało rannych

„Nie zgadzam się, że znalezione u nas dziecięce petardy uznano za materiały wybuchowe, każdy chłopiec w dzieciństwie robił takie rzeczy” – powiedziała Liubou Kawaliowa w rozmowie z Biełsatem. Kobieta podkreśliła, że nie zgada się, że akt oskarżenia opiera się wyłącznie na zeznaniach jej syna, które, jej zdaniem, na koniec zostały przez niego odwołane. „Mam wrażenie, że za wszystko co się wydarzyło w naszym rejonie zrzucono odpowiedzialność na Konowałowa (drugiego oskarżonego – red.), choć wybuchy i podpalenia samochodów wydarzyły się w naszej okolicy już po jego zatrzymaniu.” Matka przytoczyła przykład, gdy o spalenie samochodu w zamieszkiwanej przez nich dzielnicy oskarżono Zmiciera Kanawałowa. „Choć ekspertyza pokazała, że zapalił się on od rzuconej zapałki nie od palnej substancji, a jego właścicielka nie widziała tam Zmiciera (Kanawałowa – red.) ale innych chłopców.” – dodała.

Liubou Kawaliowa – pokreśliła, że proces jest nieobiektywny „Działają jedynie sędzia i prokurator, wszystkie wnioski obrony są odrzucane – w tym wnioski ofiar wybuchu”. Jest ona przekonana, że na jej syna wywierano nacisk podczas śledztwa – w wyniku czego przyznał się do winy. Kobieta przypomniała podobne przypadki z 2005 roku, gdy władze od razu znalazły winnych ówczesnych wybuchów, którzy bardzo szybko przyznali się do winy.

Zdaniem obrończyni praw człowieka Ludmiły Hraznowej, śledczy i prokurator starają się obarczyć odpowiedzialnością za wybuch dwójkę ludzi, którzy nie byli w stanie przygotować użytych w zamachu środków wybuchowych i zorganizować zamachu. Jej zdaniem, przypomina to sądy z czasów stalinowskich czystek, gdy wyroki zapadały na podstawie zeznań oskarżonych wydobytych siłą.

Według białoruskiego obrońcy praw człowieka i byłego śledczego Aleha Wołczaka władza od początku informowała, że znaleziono sprawców i śledztwo miało za zadanie tylko potwierdzenie tej tezy. „Ludzie otrzymali za to premie czy awanse. Teraz nie mogą uznać, że to błąd, bo trzeba by ich zwolnić, a niektórych nawet posadzić”. Według Wołczaka – Łukaszenka chciał pokazać, że w dobę po akcie terrorystycznym już znaleziono winnych. „To dowód, że w kraju gdzie rządzi reżim autorytarny życie ludzkie się nie liczy.” – dodał

Według obrońcy praw człowieka w białoruskich władzach istnieje grupa, której zależało by taki zamach miał miejsce. „Śledztwo nie określiło kto zainicjował i wykonał ten atak terrorystyczny” – podkreślił. Jego zdaniem, musieli to być ludzie z doświadczeniem saperskim.

Biełsat

www.belsat.eu/pl

Aktualności