Osadzonego w mohylewskiej kolonii opozycjonistę odwiedziła żona i adwokat. Bandarenka 17 października br. został przeniesiony z więziennego oddziału szpitalnego do oddziału kwarantanny.
Żona więźnia Wolha Bandaarenka dowiedziała się od głównego lekarza, że jest to jedynie przerwa w leczeniu. Jego zdaniem nie można ciągle podawać osadzonemu leków, bo ma on chorobę wrzodową i problemy z nerkami. Również rehabilitacja przeprowadzana jest w seriach przewidujących przerwy.
„Dyrekcja więzienia obiecała mi, że mąż wróci do oddziału szpitalnego, jednak nie wiem czy można im wierzyć. Z początku mówili, że zostanie przeniesiony do kwarantanny na kilka dni a okazuje się, że na kilka tygodni” – powiedziała w rozmowie z Biełsatem. Kobieta poinformowała również, że jej mąż porusza się przy pomocy kuli i ma problemy z organami miednicy. „Zmicer bardzo się martwi, że nie może stosować się do zaleceń lekarzy. Zabroniono mu się np. pochylać, długo stać ale w normalnym oddziale więziennym trudno tego przestrzegać. Co więcej już ze stron administracji więziennej pojawiły się sugestie by poszedł do pracy, choć kategorycznie mu tego zabroniono.” – podkreśliła.
Zdaniem Wolhi Bandaranki, więzienne władze ignorują prośby jej męża dotyczące długoterminowego spotkania z bliskimi. Nie ma również żadnych decyzji co do warunkowego zwolnienia, choć odsiedział już jedną trzecią wyroku. „Na początku administracja informowała, że musi się zorientować czy zasłużył na uwolnienie. Teraz powiedzieli, że będą go „edukować” jeszcze pół roku” – dodała.
Zmicier Bandarenka jako bliski współpracownik opozycyjnego kandydata na prezydenta Andreja Sannikawa został skazany za udział w manifestacji 19 grudnia 2010 na dwa lata kolonii karnej. W jego sprawie występował eurodeputowany Marek Migalski, który wielokrotnie wzywał władze Białorusi do uwolnienia opozycjonisty a w listach do naczelnika więzienia domagał się udzielenia mu pomocy medycznej. Opozycjonista został nominowany do przyznawanej przez Parlament Europejski nagrody im. Andrieja Sacharowa.
Biełsat
